Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Sport

2011.09.14 g. 15:58

Mariusz Frystenberg przegrał w finale debla US Open


Warszawiak w parze z Mateuszem Matkowskim, okazali się niestety gorsi od austriacko-niemieckich rywali, czyli Jurgena Melzera i Philipa Petzscherema. Polacy ulegli w dwóch setach po 2:6.

Jest to historyczny sukces nie tylko naszej najlepszej od lat pary, ale również w całej historii polskiego tenisa. Od 2003 roku uczestniczyli w około 30 finałowych spotkaniach, notując 11 zwycięstw. Żadne z nich jednak nie może równać się z tym sukcesem. Poprzednim największym osiągnięciem Polaków był półfinał Wibledonu, podobnie jak US Open, wliczanego do Wielkiego Szlema. Mariusz i Marcin plasowali się nie raz również w światowej pierwszej piątce czterokrotnie występując w finale masters. Imprezy będącej oficjalnym zakończeniem sezonu, w której występuje najlepsza ósemka globu.

 

Finalista deblowego US Open, Mariusz Frystenberg

 

Finalista deblowego US Open

 Mariusz Frystneberg

zdj. www.wikipedia.pl

 

Nasi debliści dochodząc tak daleko nie sprostali nie tylko rywalom, ale zapewne również i presji, jaka im towarzyszyła. Perspektywa zwycięstwa i możliwości zostania pierwszymi rodakami, którzy mogli dokonać tak wielkiej rzeczy, najzwyczajniej ich przerosła, co nie odbiera im oczywiście wielkich zasług.

 

Mariusz Frystenberg i Mateusz Matkowski przegrali gładko 2:6, 2;6, będąc gorszym duetem w każdym elemencie gry. Słaby występ i druzgocący ostateczny wynik przewidywały już pierwsze minuty, kiedy nasi zawodnicy przegrywali już 4:0. Pierwsza partia zakończyła się już po zaledwie 22 minutach, co było jednym z szybciej rozegranych setów w całej historii.

 

Optymizmem trochę powiało w drugim secie, kiedy Matkowski z Frystenbergiem wyszli na prowadzenie 2:0, ale już po chwili, po podaniach pierwszego z wymienionych, zrobiło się szybko 2:2. Polacy zdołali jeszcze raz przełamać rywali, ale dalsze gemy, jak i w pierwszym secie, należało tylko do rywali.

 

Losy spotkania mogły się trochę odmienić dwa gemy później, kiedy przegrywaliśmy 2:3 i remisowaliśmy punktowo w szóstym gemie po 30. Wówczas piłka odbiła się od kortu i łydki  Petzschnera, przechodząc na naszą stronę, czego sędzia już nie zauważył. Po meczu sam zainteresowany kłamał, że nic takiego nie miało miejsca, czemu szybko zaprzeczyły telewizyjne powtórki. Od tego momentu, aż do samego końca, dominował debel Austriaka i Niemieca, zakończony ich ostatecznym sukcesem. Wygrali w gemach 6:2, w całym spotkaniu 2:0, czym przypieczętowali swój triumf.

 

Jurgen Melzer i Philip Petzscher zrewanżowali się tym samym za ubiegłoroczną porażkę w  ATP World Tour Finals, przez co ku naszej uciesze, mogliśmy oglądać Polaków później w półfinale.

 

Ten niespotykany w polskich dziejach rezultat jest tym cenniejszy, iż Mariusz z Mateuszem obecnego sezonu nie mogą mimo wszystko zaliczyć do udanych. W indywidualnym rankingu deblistów są dopiero na 13 miejscu, a zespołowo zaledwie dwie pozycje wyżej, co przy wcześniejszych osiągnięciach jest dla nich porażką.


Należy się więc cieszyć, że przy tak niesprzyjających okolicznościach dokonali tak wielkiej rzeczy. Zapisali się w złotymi zgłoskami w historii światowego i rodzimego tenisa, w czym swój spory udział miał warszawiak. Mariusz Frystenberg jest zawodnikiem niezwykle silnej Mery Warszawa, szkolącej kolejne pokolenia świetnych tenisistów.

 

Jednym z nich jest zapisujący co chwila na swoim koncie spore sukcesy, czternastoletni Michał Dembek. Były zawodnik Legii w ostatnim prestiżowym młodzieżowym, międzynarodowym turnieju im. Redaktora Bohdana Tomaszewskie osiągnął ćwierćfinał, skutecznie walcząc ze starszymi o całe dwa lata rywalami. Taka różnica w tym wieku jest dość spora, a mimo wszystko dał radę kończąc rozgrywki wśród najlepszej ósemki.

 

Mariusz swą wielką światową karierę również zaczynał od Tomaszewski Cup. Sukces i sława jak w większości przypadków młodych zdolnych tenisistów nie zawróciły mu jednak w głowie. Pamięta o tym gdzie stawiał pierwsze prawdziwe kroki. Jest za to bardzo wdzięczny stołecznym organizatorom corocznego turnieju rozgrywanego na kortach Warszawianki. W podzięce ufundował koszulki dla najlepszych zawodników sierpniowego turnieju.

 

Miło by było, gdyby większość uznanych sportowców czyniła w podobny sposób, a nie była zapatrzona tylko we własną osobę, popadając w samozachwyt, co ma negatywny wpływ na rozwój jak i dalszą karierę.

 

Wie o tym co nie co, niespełniony talent, w postaci Marty Domachowskiej. Ona również zaczynała na turnieju Tomaszewskiego, ale poza jednostkowymi sukcesami, nic więcej nie ugrała. Niegdyś plasowała się nawet w pierwszej „50” światowego rankingu, by obecnie notować się sporo za pierwszą setką. Od dłuższego czasu Marta niestety przegrywa ze słabymi rywalkami. Niejednokrotnie czyni to już w pierwszej bądź drugiej rundzie, często przegrywając także eliminacje.

Ostatnio jednak trochę lepiej jej się  wiedzie. W indywidualnym kobiecym US Open przebrnęła do trzeciej rundy eliminacji, ale niestety na tym jej przygoda z wielkoszlemowym turniejem się zakończyła. 

 

W niedługim czasie, poza Michałem Dembkiem, możemy mieć ogromny pożytek także z innych niezwykle utalentowanych stołecznych tenisistów młodego pokolenia. Do ćwierćfinałów dziewczęcych rozgrywek w silnie obsadzanych zagranicznych imprezach docierała mlodsza o rok od Michała, Emma Zakordoniec. Prócz niej możemy liczyć również na deblową finalistkę Tomaszewski Cup Adę Żórawską z Warszawianki, jak i Martę Klukowską z Okęcia, oraz skrzatka, Igę Świątek. Podobnie jak i Mariusza Frystenberga i Michała Dembka, z Mery Warszawa.

 

Wśród chłopców wyróżniają się również klubowi koledzy Ady, Philip Gresk, Jan Zieliński i Piotr Łomacki. Philip w lipcu drugi raz z rzędu triumfował w parze z Kamilem Majchrzakiem z Piotrkowa Trybunalskiego, w finale Młodzieżowych Mistrzostw Europy rozgrywanych w tureckim Trabzonie. Dwaj pozostali warszawiacy ostatnio zasłynęli m.in z awansu do finału singla Młodzieżowej Ogólnopolskiej Spartakiady jak i ćwierćfinału jednego z prestiżowych kontynentalnych turniejów.

 

Przeczytaj też:

 



Opublikowal: Michał Kamiński
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy