Jednak słowo „nowa” nie jest do końca adekwatne, ponieważ pojazd został dostarczony do Warszawy już pod koniec października ubiegłego roku. To prawie 5 miesięcy temu!
Ten wielofunkcyjny wagon techniczny został zaprojektowany i zbudowany od podstaw przez niemiecką firmę Windhoff Bahn- und Anlagentechnik GmbH. Kosztował, bagatela, 1,78 mln euro. A więc tyle ile nowy niskopodłogowy tramwaj.
Wagon posiada dwie kabiny sterujące i oprócz szlifowania szyn może również nawadniać torowiska trawiaste oraz niszczyć chwasty za pomocą odpowiednich środków chemicznych. Dodatkowo istnieje możliwość zamontowania lemiesza w razie obfitych opadów śniegu i konieczności odśnieżania torowisk. Ze względu na dużą moc (4x 100 kW) Windhoff SF-50 może służyć także jako holownik innych wagonów.
Podstawową różnicą w stosunku do starszych szlifierek jest to, że wagon może szlifować szyny (przede wszystkim chodzi o wyeliminowanie tzw. zużycia falistego) z prędkością do 40 km/h. A więc nie blokuje przy tym wozów liniowych. Dlatego też wagon ten będzie pracował głównie w dzień. W związku z tym sieć tramwajowa została podzielona na 14 różnych tras, które będą sukcesywnie przejeżdżane.
Na „pierwszy ogień” wyznaczono trasę z Okęcia na Annopol przez ulice Grójecką, Okopową, Słomińskiego i Odrowąża. Wagon ma 12,5 m długości, 2,2 m szerokości i 3,55 m wysokości. Waży 31 ton i wyposażony jest w połówkowy pantograf Fb700 firmy Stemmann. Posiada impulsowy układ rozruchu oparty na tranzystorach IGBT. Pomiędzy dwoma wózkami napędowymi posiada wózek toczny wyposażony w opuszczane kamienie szlifierskie. Od siły ich docisku zależy prędkość, z jaką wagon szlifuje szyny.
Na koniec warto zaznaczyć, że w ostatnich dniach wagon został oklejony hasłem „Szyny szlifujemy - ciszę szanujemy!” (oraz jakimiś kolorowymi kwiatkami i motylkami), które - delikatnie mówiąc - uroku mu nie dodaje.
Zdjęcia Krzysztof Lipnik