Zawsze zastanawiam się skąd się u kierowców takie lekceważenie, już nie przepisów, ale innych użytkowników dróg, chodników, czy jak w tym przypadku, przystanków komunikacji miejskiej.
I dochodzę do wniosku, że w Warszawie leży egzekwowanie prawa.
Kierowcy parkują jak im się zachce, gdyż wiedzą, że nikt ich nie będzie za bardzo ścigał.
Przejeżdżające patrole policji, czy straży miejskiej, średnio zainteresowane są źle zaparkowanymi pojazdami.
W czym leży przyczyna?
Czy to skomplikowana procedura, niechęć do oczekiwania na kierowcę (bo przecież komuś trzeba wręczyć mandat), obawa przed wezwaniem „holownika”, który by zaholował źle zaparkowany pojazd na parking depozytowy?
Przyczyn może być wiele.
A o wypadek nietrudno a i utrudnienia dla mieszkańców duże.
Dzisiejszym przykładem niech będzie zaparkowanie na przystanku autobusowym „Hoża 1” przy ulicy Marszałkowskiej.
Dziś padło na pewną panią parkującą pod słupkiem przystankowym, choć w okolicy jak rzadko, było sporo wolnych miejsc parkingowych.
Pani zaparkowała, a na uwagę o nieprawidłowości rzekła od niechcenia: „Ja tylko na chwilę”.
To, że w czasie tej chwili przyjedzie kilka autobusów i pasażerowie będą mieli utrudnione wsiadanie i wysiadanie do nich, tej pani już nie interesowało.
W przypadkach tego typu zastanawiam się gdzie kupiła prawo jazdy.
Małe przypomnienie z Prawa o Ruchu Drogowym:
Art. 49.1
Zabrania się zatrzymania pojazdu:
Wykroczenie powyższ karane jest mandatem w wysokości 100 zł, co osobiście uważam za zbyt łagodne.