Dziś na ul. Niemcewicza (Ochota) zajechał Gronkobus z Przemysławem Wiplerem (Republikanie) i prof. Piotrem Glińskim (PiS), by poinformować dziennikarzy o polityce informacyjnej Urzędu m.st. Warszawy przed referendum.
Było jak zwykle na takich wydarzeniach. Kilka kamer, dziennikarzy, dwóch polityków i garstka działaczy.
Nie powiedzieli żadnych rewelacji, jednak przyjechali ciekawym pojazdem, który z racji swego wieku wzbudza zazwyczaj żywe zainteresowanie i uśmiech, choć dziś wzbudzał zdenerwowanie kierowców i nie tylko.
Przemysław Wipler (Republikanie) i prof. Piotr Gliński (PiS),
z dziennikarzami.
Przed dłuższy czas Gronkobus swym odwłokiem blokował prawy pas ulicy Niemcewicza, czym spowodował niezły korek i zamieszanie. Następnie wjechał głębiej ignorując znak zakazu wjazdu.
Jak zwykle działacze muszą podjechać jak najbliżej miejsca wydarzenia, a w ich działaniach Gronkobus stanowi dość istotny element ich koncepcji marketingowej, więc jakimś sobie tylko znanym sposobem przekonali kierowcę by zaparkował autobus tam gdzie prawo o ruchu drogowym tego nie przewiduje.
„Panie, ja wiem, że tak nie można. Już z jednego miejsca mnie przegonili, bo ktoś zadzwonił po policję, więc się musiałem przestawić, ale wie Pan jak to z nimi jest, dzwonią do kierowniczki i ja dostaję po uszach, bo to tacy ważni klienci” - skarżył się kierowca Gronkobusa.
Pan Wippler, zapytany o to dlaczego ich pojazd łamie prawo i jak to ma się do jego słów o przestrzeganiu prawa przez jego politycznych przeciwników, początkowo odsyłał z tym pytaniem do kierowcy. Jednak w końcu orzekł, że tu jest działanie w interesie publicznym i jak go dziennikarze będą dłużej pytać, dłużej ten pojazd będzie tak stał.
W najbliższej okolicy było kilka miejsc, w których taki pojazd mógł zaparkować bez uszczerbku dla prawa o ruchu drogowym i innych uczestników ruchu. W ulicznych zatokach było bardzo dużo miejsca.
Ale może działacze skąpili na opłaty parkingowe?