Kultura
2008.01.22 g. 20:05
Czy Krystyna Janda zagra Martę - Hitler?
Na dywaniku u naczelnego
Największym marzeniem Zbigniewa Kowalewskiego jest ekranizacja jego wspomnień o Marcie - Hitler. Reżyser wysłał roboczy scenariusz filmu m.in. Krystynie Jandzie. Czy to oznacza, że słynna aktorka wcieli się w rolę Marty? Z urodzonym, w Kluczborku twórcą rozmawia Jacek Placety - Redaktor Naczelny kluczborskirgo tygodnika SPIKER
- Zbigniew Kowalewski, kluczborski warszawiak, reżyser, scenarzysta, dokumentalista, pasjonat lotnictwa.
Zobacz link w serwisie Film Polski i Filmweb
Poniżej przedstawiamy rozmowę Redaktora Naczelnego, pana Jacka Placety, ze Zbyszkiem Kowalewskim - za zgodą redakcji Tygodnika lokalnego Kluczbork-Olesno
Jacek Placety:
- Skąd się wziął pomysł na spisanie wspomnień o Marcie Zgoninie nazywanej przez wszystkich Martą - Hitler?
Zbigniew Kowalewski:
- Urodziłem się w Kluczborku, chodziłem w tym mieście do szkoły i podobnie jak inne dzieci wołałem za tą skrzywdzoną przez los kobietą "Marta - Heil". Teraz wielokrotnie miewam wyrzuty sumienia...
Jacek Placety:
- Obecnie zamierza Pan wcielić w życie ideę nakręcenia filmu fabularnego osnutego na tych autentycznych wydarzeniach?
Zbigniew Kowalewski:
- Ekranizacją jest wstępnie zainteresowany Maciej Karpiński z redakcji filmowej TVP. Sugerował mi koprodukcję z niemiecką telewizją West Deutsche Rundfunk. Na razie poszukuję jednak partnerów w kraju.
Jacek Placety:
- I wierzy Pan w powodzenie tego przedsięwzięcia?
Zbigniew Kowalewski:
- Nie jest wykluczone, że temat tragicznego losu autochtonki żyjącej na polsko-niemieckim pograniczu trafi w sedno aktualnych nastrojów społecznych i najważniejszych problemów europejskich. Mam uzasadnioną nadzieję, że moje wołanie do ludzi filmu nie pozostanie bez odpowiedzi, tym bardziej, że po lekturze tekstu uzyskuję obiecujące recenzje, a nawet propozycje odpłatnego przekazania pomysłu. Dziś jednak interesuje mnie wyłącznie autorska realizacja scenariusza o życiu Marty - Hitler z Alte Deutsche Stadt Kreuzburg. Zdaję sobie doskonale sprawę, że jeżeli chcę zrealizować swój zamysł, muszę sam dopilnować najważniejszych spraw. Zwracam się teraz do instytucji filmowych, dystrybutorów oraz wszystkich kompetentnych osób, które są zainteresowane polskim kinem, aby wsparły ten projekt finansowo i organizacyjnie, w każdy możliwy dla siebie sposób.
Jacek Placety:
- Projekt scenariusza wysłał Pan m.in. Krystynie Jandzie. Czy to znaczy, że ta znakomita aktorka wcieli się w rolę Marty?
Zbigniew Kowalewski:
- Osoby z planowanej obsady filmu wymieniam jedynie dla wyobrażenia rodzaju filmu i jego nastroju. Konkretne deklaracje pojawią się wraz z napływem sponsorów i dotacji na to przedsięwzięcie. Szczegółowy zapis scen i ujęć powstał po długich, twórczych dyskusjach z operatorem filmu, Henrykiem Janasem. Do tej pory przesłałem tekst noweli wielu aktorom, m.in. Krystynie Jandzie. Jej również spodobała się koncepcja filmu, chociaż trudno jeszcze mówić o konkretnej obsadzie. Uzyskałem też pozytywną opinię od pracujących od lat w zawodzie reżyserów, m.in. Jana Rutkiewicza. Z materiałami literackimi i szkicem koncepcji reżyserskiej zapoznaje się ponadto producent niemieckich filmów telewizyjnych, Hartmut Kaminski.
Jacek Placety:
- Usiądzie Pan w fotelu reżysera?
Zbigniew Kowalewski:
- Jako reżyser kilkudziesięciu filmów dokumentalnych, widowisk i programów telewizyjnych, mam już pewne doświadczenie w wynajdywaniu interesujących tematów. Na podstawie moich filmów dokumentalnych o Bronku Pekosińskim i Rafale Wojaczku powstały, nagrodzony Złotymi Lwami Gdańskimi, film Grzegorza Królikiewicza oraz "kultowy" film Majewskiego. Sądzę, że po dogłębnej lekturze opowieści o Marcie - Hitler, uznacie Państwo, że sprawa jest warta wsparcia w każdej konkretnej formie.
Jacek Placety:
- Pana twórczości dokumentalnej często przewijała się tematyka lotnicza...
Zbigniew Kowalewski:
- Przecież ukończyłem Lotnicze Zakłady Naukowe we Wrocławiu, studiując technikę budowy silników lotniczych. Co prawda, zdradziłem technikę lotniczą na rzecz kamery, ale staram się zrewanżować filmami o historii Polskich Skrzydeł. Jednakże moją największą pasją jest literatura. Może właśnie, dlatego przed egzaminami do łódzkiej Szkoły Filmowej studiowałem Polonistykę na krakowskim Uniwersytecie Jagiellońskim. Bardzo wiele moich filmów i programów stanowią adaptacje dzieł polskiej i europejskiej literatury klasycznej. Jestem autorem ponad 200 felietonów, reportaży, filmów dokumentalnych i widowisk telewizyjnych. Zrealizowałem, między inny mi filmową biografię takich person, jak Jan Nowak Jeziorański, Zbigniew Brzeziński i wyświetlaną w kinach: "Violettę Villas".
Jacek Placety:
- Mieszka Pan w Warszawie. Jaki po latach ma Pan stosunek do Kluczborka i jego mieszkańców?
Zbigniew Kowalewski:
- W Kluczborku wciąż mieszkają moi Rodzice i w miarę możliwości staram się ich odwiedzać. Zawsze odpowiadała mi specyfika tego miasta i jego zróżnicowanej pod względem pochodzenia ludności, chociaż kiedyś uciekłem wstydząc się własnego zachowania w stosunku do Marty. Dlatego tym chętniej zgodziłem się na publikację mojej noweli na łamach "Spikera".
Jacek Placety:
- A teraz z innej beczki - grał Pan kiedyś w piłkę?
Zbigniew Kowalewski:
- Do dzisiejszego dnia z dumą przechowuję złoty medal finalisty zwycięskiego dla nas meczu piłkarskiego rozgrywanego na nieistniejącym już stadionie Lotnika Wrocław. Kiedyś zaryzykowałem nawet wydalenie z internatu, chcąc na własne oczy ujrzeć w akcji Włodzimierza Lubańskiego podczas meczu ze Śląskiem Wrocław na Stadionie Olimpijskim.. Z czasem, za sprawą profesora Andrzeja Lange, pasje sportowe ustąpiły równie silnej fascynacji sztuką filmową. Pozostałem jednak wiernym kibicem piłkarskim, chociaż unikam rozwydrzonego tłumu pseudofanów Legii czy Widzewa. Dzisiaj śledzę sport z bezpiecznego oddalenia, wspominając atmosferę, jaka panowała na stadionach w okresie nauki w Lotniczych Zakładach Naukowych. Rozpamiętuję te czasy, objeżdżając na swoim bicyklu okolice Warszawy. Oprócz rekreacji dzisiaj już właściwie nie uprawiam sportu, co widać na załączonym obrazku. Sport uświadomił mi jednak ogromną wagę indywidualnego wkładu jednostki w sukces wspólnie pracującego zespołu. Przydało mi się to zarówno w pracy twórczej, jak też w realizacjach programów na planach filmowych z udziałem dziesiątek i setek zatrudnionych tam osób. To dobrze, bardzo dobrze, że podczas nauki miałem tak silny kontakt ze sportem, który jest świetną szkołą życia, a przede wszystkim - charakteru.
Jacek Placety:
- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Źródło: http://www.e-spiker.pl/
Dziękujemy za umożliwienie opublikowania powyższego wywiadu.
Jeszcze:
-