Wczoraj miałam okazję ją współtworzyć.
A to za przyczyną monodramu pt. „Ismena”. Ta forma wypowiedzi aktorskiej jest wyzwaniem interpretatorskim. Wykonawca bowiem musi użyć swej magii w celu zaczarowania-oczarowania oglądających, by skupić ich wzrok i słuch na sobie i tekście, by zaiskrzyło. Nie może udawać, nie może grać „oszczędnie” – musi grać „aż do końca”. I tak było i tym razem, choć przyznam się, że do akceptacji sposobu interpretacji tekstu dojrzewałam stopniowo.
Anna Wojnarowska, zarówno autorka tekstu, jak i odtwórczyni roli Ismeny, w ciekawy sposób przeplotła wątki antycznego dramatu ze współczesnością. Bohaterka rozlicza się z dotychczasowym życiem, z tradycją, z konwenansami, z powinnościami wobec najbliższych. Z jednej strony targają nią wyrzuty sumienia, z drugiej strony jest pełna pretensji. Nie wie, co dalej robić? Dlaczego postąpiła tak a nie inaczej? Czy było to wynikiem relacji rodzinnych? Chciałaby rozwiązać swoje problemy honorowo, ale przecież jest estetką a poza tym czy świat jest wart jej poświęcenia?
Spektakl był ciekawy, choć trudny. Na pewno pobudza do stawiania pytań i szukania na nie odpowiedzi w kręgu własnych doświadczeń. A o to przecież chodzi. A zatem przybywajcie na Olesińską i pobudzajcie się refleksyjnie!