Celem tej akcji jest otwarcie teatru do nowej i jak najszerszej widowni, także tej, która zaopiniuje portfelem czy teatr jako miejsce tworzenia wartości kulturowych jest wart uszczuplenia budżetu domowego dopiero po obejrzeniu spektaklu.
SPEKTAKLE PWYW:
„Człowiek, który nie umiał odejść”,
Jerzy Mazur
to mroczna sztuka wyzwalająca w nas emocje, których na co dzień staramy się unikać. Przestrzeń spektaklu zaskakuje, przeraża i ciekawi. Bohater w sposób bardzo dosłowny opowiada o życiu, które przeżył pod publikę. Otoczenie kazało mu być „kimś”, a on wolał być nikim. Retrospektywnie postanawia zdjąć z siebie wszystkie warstwy kłamstw i przekonać nas, że to nie my kreujemy rzeczywistość, ale rzeczywistość kreuje nas. Przenośnie użyte w spektaklu, to tylko jeden z aspektów zaskoczenia widza. Razem z bohaterem wejdziemy w pełne cierpienia aczkolwiek nie pozbawione swoistego humoru zakamarki jego życia. Spektakl wystawiany jest w specjalnie aranżowanej, kameralnej przestrzeni teatralnej dającej widzowi możliwość bardzo bliskiego kontaktu z aktorem, a tym samym wzmacniając osobisty odbiór sztuki. Scena i kilkunastoosobowa widownia tworzą tu jedną nierozłączną przestrzeń łącząc w sobie cechy teatru z instalacją sztuki współczesnej.
„Onanizm”
Paweł Hajnos
Śmierć, onanizm, egzystencjalizm – tak spaczony austriackim poczuciem humoru Thomasa Bernharda autor mógłby podsumować monodram. „Właściwie to niewiele się dzieje, akcja toczy się w kuchni i tyle. Nie ma nawet na co czekać, bo już dawno po posiłku”, komentuje własny tekst Jędrzej Napiecek, na którego doświadczeniach została zbudowana postać tytułowego Onanisty. Onanista ma dwadzieścia kilka lat, lubi pornografię i klasyczną literaturę, jednak największą przyjemność sprawia mu wiwisekcja własnych problemów emocjonalnych i intelektualny masochizm. Każdy pretekst jest dobry, aby snuć refleksyjne retrospekcje na temat – oczywiście – dzieciństwa oraz – ogólnie pojętej – przeszłości. Nie ma nic lepszego niż śmierć Boga w imię orgazmu. Wydany na pastwę współczesnych fobii i lęków, zżerany przez chroniczne poczucie pustki i obezwładniającą samotność, Onanista podejmuje próbę obrony przed nihilizmem w jedyny znany mu sposób: opisuje własną depresję z dystansem i ironią, stosując humor na tyle wyszukany, że nikt go pewnie nawet nie dostrzeże. „Onanista” to tekst o depresji, jednak nie depresyjny, to monodram o braku wiary w siebie, o tych milczących momentach w życiu człowieka, kiedy nie wiemy co ze sobą zrobić, kiedy stoimy w kuchni, już po posiłku i nie mamy żadnych obowiązków, ani pragnień, które by nas dokądś popchnęły, a przecież coś trzeba w końcu zrobić, bo nie można tak stać w nieskończoność. „Onanista” próbuje odpowiedzieć na to nurtujące wszystkich pytanie: co zrobić, żeby nie stać przez całe życie w kuchni?