Powieść ukazała się drukiem w 1867 roku, a pretekstem do jej powstania była notatka prasowa o zbrodni dokonanej przez francuskiego studenta.
Niektórzy teatrolodzy obliczają, że co roku na świecie pojawia się około trzystu inscenizacji tego utworu. O ile dobrze pamiętam, ostatnią warszawską – wzbudzającą duże kontrowersje – była prezentacja Teatru Ateneum z 2006 roku.
Również reżyser spektaklu prezentowanego w Teatrze Powszechnym w Warszawie, Waldemar Śmigasiewicz, ma już za sobą inscenizację tego utworu. Zaprezentował ją w krakowskim Teatrze Bagatela w 2007 roku. W swoich wypowiedziach odżegnuje się on od porównań z trwającym od kilku dni w Norwegii procesem. Jednak większość obserwatorów próby – być może pod wpływem doniesień medialnych – porównywała obydwie zbrodnie: literacką i współczesną. Reżyser zwraca uwagę, że bohater utworu przyznaje się, ale nikt nie chce tego przyznania się. Zdaniem Śmigasiewicza we współczesnym świecie jest podobnie, gdyż „nas interesuje NIC”. Zastanawia się on, do czego prowadzi oderwanie się człowieka od rzeczywistości. Próbuje – w ślad za księdzem Józefem Tischnerem - zmetaforyzować tę rzeczywistość w sposób dialogiczny.
Premiera „Zbrodni i kary” odbędzie się na deskach warszawskiego Teatru Powszechnego w niedzielę, 22 kwietnia 2012 roku. Jak powiedział odtwórca głównej roli, ma być ona „spektaklem, który nie obraża widzów”.
Po raz pierwszy uczestniczyłem w próbie medialnej. Jestem ciekaw, jak realizatorom uda się ten spektakl. Dlatego wybiorę się do teatru, by obejrzeć całe przedstawienie, do czego zachęcam również innych.