Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Motoryzacja

2010.05.23 g. 10:52

Sami sobie

Poślizg niekontrolowany
Po Warszawie jeździ się bardzo trudno. Poranne dojazdy do pracy czy szkoły, jeśli ktoś musi korzystać z własnego samochodu, są koszmarem.

A będzie gorzej, bo lista inwestycji, napraw i przebudów ulic i dróg, remontów sieci takich czy innych, ratowanie wiaduktów i przejazdów, torów tramwajowych i kolejowych jest bardzo długa. Szkoda, że nie znalazłem na liście planowanych remontów ulic w rodzaju Chrzanowskiego, Emilii Plater czy Kolejowej, ale może źle szukałem.

 

Cieszy, że buduje się dużo i, w miarę, szybko. Ale jakoś trudno się cieszyć stojąc w korku albo starając się wjechać z ulicy podporządkowanej w ciągnący zderzak w zderzak sznur samochodów. Kierowcy w skupieniu obserwują bagażniki posuwających się w żółwim tempie aut i udają, że nie dostrzegają potrzebującego.

 

To ciekawe, bo właśnie na potrzeby bliźnich jesteśmy bardzo wrażliwi. Jerzy Owsiak z ekipą pokazuje, że w porywach czynienia dobra jesteśmy wspaniali, licytujemy, tańczymy, biegamy, skaczemy, kupujemy, ofiarowujemy – tym razem na potrzeby dzieci dotkniętych nieszczęściem raka. Wynik 40 milionów, a może i więcej (wszak jeszcze Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy się nie obliczyła do końca) po raz kolejny imponuje. Oczywiście rodzi się pytanie, dlaczego właśnie spontaniczny Owsiak musi wspierać służbę zdrowia, na którą, już bez okazji, wielkiego show, dansu i lansu płacimy składki i podatki. Ano dlatego, że system zbierania pieniędzy, ich liczenia, ściągania od tych, którzy nie mogą, a czasem i nie chcą płacić, później dystrybucji, przydzielania temu tyle, tamtemu tyle, jest okropnie kosztowny. Owsiak robi to znacznie sprawniej, liczenie idzie szybko, przeznaczenie pieniędzy też, błyskawicznie dokonywane są zakupy sprzętu (i to nie byle jakiego, ale ultranowoczesnego i za dobrą cenę), i już dzieciaki są leczone.

 

Co to wszystko ma do jeżdżenia po Warszawie? Pozornie nic. Ale jakby tak się troszkę zastanowić, to jest pewne podobieństwo. Niby wszyscy, administracja, urzędy, inwestorzy, wykonawcy, inżynierowie i robotnicy robią, co do nich należy, i wszystko w kwitach się zgadza, tyle że korki jak były, tak są, organizacja ruchu na skrzyżowaniach jak była kiepska, tak jest i jeśli sami sobie nie pomożemy, to klops na drodze.

 

Dlatego chciałbym ogłosić, że bardzo się cieszę, bo okazuje się, że sami sobie też potrafimy pomagać. Pani w Audi wpuściła mnie z podporządkowanej, kiedy bardzo się śpieszyłem, pan w BMW życzliwie pokazał, gdy zmieniałem pas, że nie rozbije mi lewych drzwi, Pani w Renault zajęła mi upatrzone miejsce na parkingu - ale nie, o tej pani nie będzie. Ani o panu w ciężarówie, ani o gościu w Polonezie, ani o wielu innych. Bo nie są warci uwagi.

 

Szerokiej drogi.

Mirosław Rutkowski

Auto Warszawskie



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy