Jest taki stary motocyklowo-harleyowy dowcip:
„ Zmarł Harley Davidson i puka do drzwi nieba. O! Mr. Harley Davidson! Witamy, witamy, ucieszył się św. Piotr. Ma pan jakieś życzenia?… […]”
A tymczasem niejaki Harley miał na imię Wiliam, a Davidson miał na imię Arthur.
Na dodatek Arthur miał jesze dwóch braci Wiliama i Waltera.
Ale dowcipy powinny być śmieszne, a nie zawsze muszą trzymać się faktów.
Wojciech Eilczuk (z lewej) i Tomasz Szczerbicki
Spotkanie z Wojciechem Echilczukiem i Tomaszem Szczerbickim zapowiadało się ciekawie, ale przeszło oczekiwania.
Pan Wojciech okazał się świetnym i porywającym gawędziarzem, a pan Tomasz perfekcyjnie sypał historycznymi datami i faktami.
Autorzy w warszawskiej bibliotece
„Harley mój kumpel”, bo o spotkaniu z autorami tej książki mowa, to pierwsza tak dobrze opracowana historycznie książka, jaka się ukazała na temat tych motocykli! – tak została oceniona przez pracowników muzeum Harley-Davidson Motor Company w Milwaukee, które gościło autorów.
Kiedy w Chicago, na spotkanie autorskie, przyjechało 500 harleyowców na swych maszynach, oszołomionemu z zachwytu Wojciechowi Echilczukowi zmartwiony organizator szepnął: „przepraszam, spodziewaliśmy się większej ilości”
Pani Joanna Jaszek Bielecka
przedstawia autorów
A co z tym Hitlerem i Stalinem?
Otóż to, że Stalin pod Warszawą w 1920 roku dostał niezłe bęcki, to w olbrzymiej mierze zasługa łączników, którzy na Harleyach przewozili informacje pomiędzy oddziałami, co pozwoliło na sprawne dowodzenie i szybkie przemieszczanie wojsk.
Wojciech Echilczuk
pasja i ekspresja
W przypadku Hitlera, to zachciało mu się zorganizować wielką propagandową imprezę motocyklową. Rajd „2000 km przez Niemcy”. Na rozkaz Adolfa imprezę zabezpieczało 100 000 żołnierzy SS, SA czy Reichswery. Udział w rajdzie wzięło 1046 motocykli, z czego ukończyło 698.
No i komu wręczał nagrodę i ściskał rękę Hitler?
Polakom, którzy na Harleyach nie dali nikomu szans. Dwóch bezczelnych Polaków, Docha i Rynkiewicz , zmusili Hitlera do powieszenia polskiej flagi z orłem białym obok niemieckiej na gmachu Reichstagu, pod którym ustawiona była trybuna honorowa i świętowano zakończenie rajdu.
Pamięć o motocyklach Harley-Davidson sięga 1918 roku, autorzy prowadzą czytelnika przez lata przedwojenne, wojenne i powojenne. Przytaczają wiele nieznanych faktów zdjęć, reklam i ogłoszeń.
No bo kto wie, że pierwszy salon sprzedaży tych motocykli, w roku 1923 znalazł swe miejsce na ul Świętokrzyskiej pod 2. A prowadził go Aleksander Andrzejewski?
Harley-Dawidson załapał się również do prozy Stefana Wiecha Wiecheckiego:
(...)
Stara Warszawa pędziła na skrzydłach wiatru, pojękując tylko cicho z emocji, a może ze strachu, jaki odczuwali jej pasażerowie przed ewentualnym pościgiem. (...) Ale odskoczyli już chyba z 50 kilometrów, znaki drogowe zapowiadały zbliżanie się Bolkowa, za którym leżała Świdnica, gdzie zamierzali zanocować, i nikt ich nie gonił.
Nagle Piskorszczak zastrzygł prawym uchem jak zając i krzyknął:
- Lecą!
- Kto?
- Lotna. Słyszę Harleya-Davidsona i jego gang.
- Widać ich? – zapytał Maniuś naciskając mocniej gaz.
- Na razie nie. Muszą być za zakrętem. Zjeżdżaj do lasu, może się nie pokapują. (...)
„Maniuś Kitajec i jego ferajna", Warszawa 1977
[powieść opisuje lata około 1958 roku]
Książka zawiera olbrzymią ilość zdjąć przedwojennych i powojennych.
Fotografie z rajdów, zlotów, wypraw, opowiadania, wspomnienia tak autorów jak i innych harleyowców.
Dariusz Stokowski
Jego wspomnienia też wzbogaciły książkę
Darek Stokowski
A co porabiają autorzy, prócz spotykania się z czytelnikami?
Kończą już opracowanie następnej części historii Harleya, a w głowach zrodził się pomysł na trzecią.
Ze względu na olbrzymie zainteresowanie za granicą, ukończone już jest tłumaczenie na język angielski i czeka na druk.
„Harley mój kumpel”