Kolejne będą (albo i nie) za czas jakiś. Po stolicy jeździ też jeden samochód elektryczny – przekazany policji na Starym Mieście - Fiat Panda. Gdyby ktoś się uparł, to mógłby kupić sobie zasilany z gniazdka samochód. Tyle, że ten upór powinien graniczyć z desperacją.
Samochody elektryczne powoli wchodzą do produkcji u każdego liczącego się koncernu. Z założenia, i w prospektach reklamowych są ekologiczne, bo nie emitują zanieczyszczeń. O tym jakie koszty środowiskowe generuje ich produkcja nikt się nie chwali.
Jako zalety podkreślane są brak rury wydechowej, niewielkie koszty „paliwa” oraz maksymalne moc i moment obrotowy dostępne niezależnie od obrotów silnika. I to praktycznie wszystkie zalety takich aut.
Pamiątkowa tabliczka na pierwszym dystrybutorze energii elektrycznej do samochodów w Polsce
Fot. Artur Hartman
To, że pracują cichutko okazuje się już zaletą jedynie dla kierowcy i pasażerów, dla pieszych są niesłyszalne i dlatego mogą być niebezpieczne. Reszta – to wady.
Warszawskie miejsce tankowania energii elektrycznej do samochodu
W naszych polskich realiach tych wad jest więcej niż w innych krajach. Polska energetyka węglem stoi, a więc wyprodukowanie prądu niezbędnego do naładowania akumulatorów sprawia, że auta przestają być tak bardzo ekologiczne. Sieci przesyłowe, stacje transformatorowe i praktycznie cała infrastruktura wymaga modernizacji, specjaliści od kilku lat alarmują, że bez znacznej podwyżki cen energii i szybkich inwestycji może energii elektrycznej zabraknąć. Cena więc wzrośnie, energia potrzeba do poruszania się takim samochodami wcale nie jest tak czysta, jak w krajach gdzie elektrownie wodne, jądrowe czy wiatrowe dostarczają jej znacznie więcej niż w Polsce.
Koszty jeżdżenia w ciągu trzech lat zrównoważą różnicę ceny zakupu jedynie przy przebiegu rocznym grubo powyżej 50 tys. km, a jak to zrobić, jeśli energii starczy (albo i nie) na przejazd z Warszawy do Łodzi?
Adres warszawskiego miejsca tankowania energii elektrycznej do samochodu
Wprowadzanie do produkcji i na drogi samochodów elektrycznych wymusza konieczność ratowania Ziemi. Unia Europejska nakłada na producentów obowiązek podawania wielkości emisji dwutlenku węgla przez wprowadzane na rynek samochody. Im więcej CO2, tym większa danina obciąża budżet producenta.
Ropa naftowa drożeje a i tak jej zasoby kiedyś się skończą. Konstruuje się więc auta z silnikami mniejszymi, zużywającymi mniej benzyny czy oleju napędowego, jednak za emisję dwutlenku węgla trzeba płacić. Samochody elektryczne go nie emitują. Co prawda ich produkcja jest (na razie) kosztowniejsza, ale obciąży to klienta.
Instrukcja "tankowania prądu"
Fot. Artur Hartman
Może więc i dobrze, że w Warszawie budowa stacji doładowania aut elektrycznych idzie jak po grudzie?
Bo chociaż dziś się wydaje, że samochody elektryczne są jedyną alternatywą dla aut spalinowych, to przecież nie można wykluczyć, że okażą się ślepą uliczką światowej motoryzacji.
Zobacz też artykuł w Pulsie Biznesu