Czytaj część pierwszą
Sprzedający argumentował ze motocykl jest po remoncie i na chodzie co sprawdziłem przyjeżdżając do niego i oglądając “obiekt pożądania”.
Co prawda nie bardzo dobrze kojarzyła mi się fraza “ po remoncie”, ale się zdecydowałem – inna możliwością był zakup na oczy nie widzianej sztuki ze Stanów.
BSA okazała się wierna obiegowym opiniom o niej i dostarczyła mi wszelkich możliwych niespodzianek (raczej tych negatywnych) a nawet po dość gruntownym i kosztownym remoncie jazda na niej wymagała sporego poświecenia.
Zdecydowanie spełniła podstawowe kryterium decydujące o jej zakupie, czyli do dzisiaj stanowi dla mnie wyzwanie zarówno do strony mechanicznej jak jeździeckiej.
Za najlepszy sprawdzian jej możliwości uważam nagle zgaśniecie świateł na skrzyżowaniu o zmroku gdzie stałem łeb w łeb z radiowozem policyjnym.
Zaowocowało to spędzeniem polowy nocy w sposób dość niekonwencjonalny, najpierw w hamaku przed sklepem sprzedającym sprzęt turystyczny, potem w samochodzie przekonując żonę że taka wycieczka to wspaniała okazja dla spędzenia razem czasu bez żadnych przeszkód dostarczanych zwykle przez rodzinę.
W ciągu następnych zim powoli usuwałem i poprawiałem różne babole zainstalowane w niej przez producenta, jak niewydolna instalacje elektryczna, czy niepracujące hamulce i zawieszenia, wiele z tych podzespołów wymagało dokładnej regulacji ale niektóre musiały być przekonstruowane i zbudowane od nowa.
Na szczęście dla mnie podstawowe zespoły motocykla były dobrze skonstruowane (BSA prowadziła się o niebo lepiej niż motocykle japońskie z tego okresu), i po doprowadzeniu wszystkiego do porządku otrzymałem zgrabny motocykl, palący od pierwszego kopa, prowadzący się jak po sznurku, hamujący zaskakująco dobrze mimo bębnowych hamulców i w dodatku mało palący.
Oprócz wszystkich ujemnych niespodzianek Beeza sprawiła również kilka pozytywnych:
Konweniuje to trochę z historią ogólną gdzie imperia były i przeminęły, tak jak większość rzeczy na tym świecie.
W momencie kiedy takie trochę filozoficzne nastroje mnie ogarniają, wiecie oczywiście co robie – szybkie przebranie się, otwieram garaż, odpalam moto i wszystko mija, zostaję tylko ja, równy dźwięk silnika i droga przede mną…
Czytaj część pierwszą