Wystarczy mieć przy sobie ważny dowód rejestracyjny samochodu osobowego.
A kto nie ma samochodu ten płaci.
Jak informuje Zarząd Transportu Miejskiego:
No być może będzie lepszy.
Nawet o 100% czyli 1000 samochodów pozostanie na parkingach.
Ale to nie obecność samochodów na ulicach tworzy korki.
Kto tak myśli jest w błędzie.
Na pierwszym miejscu należy postawić nieumiejętność jazdy kierowców.
Niestety przygotowanie kursantów jest ukierunkowane na zdawanie egzaminów, a nie na uczestniczenie w ruchu.
Już dawno do zajęć dla adeptów na kierowców powinny być wprowadzone zajęcia z musztry wojskowej.
I tylko jeden jej element. Ruszanie na komendę.
Komendę, w tym przypadku, wydawaną przez sygnalizatory świetlne.
Na codzień na warszawskich ulicach można spotkać „poszukiwaczy pierwszego biegu” przeobrażających się następnie w „mistrzów prostej”
Drugą bardzo ważną sprawą jest organizacja ruchu, która jest w gestii Miejskiego Inżyniera Ruchu.
Światła i ich cykle.
Zielone strzałki, które działają zupełnie nie wtedy kiedy powinny, nie działają lub są wyłączone.
Przykładów z warszawskich ulic można by przytoczyć wiele.
Kolejnym problem warszawskiego ruchu jest parkowanie.
A właściwie działanie służb odpowiedzialnych za egzekwowanie przepisów prawa przez służby ku temu ustanowione.
Ponieważ władze miasta nie budują płatnych parkingów dla samochodów, parkingów podziemnych, mimo tego, że są technologie, które pozwalają na to, kierowcy parkują gdzie popadnie.
Nagminne jest włączanie świateł awaryjnych przez parkujących w miejscach niedozwolonych, parkowanie w miejscach utrudniających widoczność, przy i na przejściach dla pieszych, w obrębie skrzyżowania, na torach tramwajowych czy na przystankach autobusowych.
Ponieważ mamy i Policję i Straż Miejską ich kompetencje są tak wymieszane, że jedni oglądają się na drugich, a na mieście panuje bałagan.
Komunikacja miejska jest bardo ważnym elementem.
I zrozumiałe jest, że urzędnicy władający ruchem i komunikacją w mieście starają się ułatwić tej komunikacji poruszanie się w gąszczu ulic, skrzyżowań i rond.
Stąd pojawiają się w Warszawie, co raz bardziej popularne wśród urzędników, buspasy.
Decyzje o ich uruchamianiu są uzasadnione.
Jednak w większości, ich całodobowość jest już niczym nie uzasadniona.
Szczególnie tam, gdzie zawężają możliwość rozładowania ruchu innych pojazdów, z dwóch, a czasem wręcz jednego pasa ruchu.Mimo długiej nieobecności na nich autobusów
Przykładów chyba nie trzeba przytaczać.
Zamykanie ulic bez możliwości jakiegokolwiek manewru.
Ta kwestia jest kolejnym przykładem jak można urzędowym zarządzeniem zwiększyć korki w mieście.
Przez dwa miesiące nie można było zawrócić na rondzie ONZ mimo, że nie były tam prowadzone żadne prace.
Zdesperowani kierowcy zawracają przez przejścia dla pieszych.
Jadąc z południa Aleją Jana Pawła II należy się odstać w korku do Al. Solidarności by zawrócić.
Tu też przykładów można mnożyć.
Okazuje się, że inżynieria ruchu to taka trudna rzecz, iż przerasta warszawskiego Inżyniera, mimo tego, że porusza się po Warszawie własnym samochodem osobowym.
Dzień bez samochodu to szczytna akcja.
Przede wszystkim bardzo ekologiczna, a poza tym promiejska.
Mniej samochodów, więcej kasujących bilety.
A żyjąc w XXI wieku nadal nie umiemy tak szkolić kierowców by jeździli sprawnie, tak zaprogramować komputery by światła zapalały się wtedy kiedy trzeba, monitorować ruch, sprawnie wywozić źle zaparkowane samochody.
Czyli jak zwykle chwalimy się akcjami i marnym wzrostem pozostawionych samochodów w dni bez samochodu.
Przez trzy lata z 70 do 500.
Statystycznie.... ciekawie, lecz statystycznie pan i jego pies maja po trzy nogi.....