W warszawskim klubie odbywała się bowiem pierwsza w Polsce prezentacja samochodu Lamborghini w postaci ostatniego modelu tej marki - Aventadora.
Ten samochód, podobnie jak i inne z tej samej opowieści, wyróżnia cena. Bezkompromisowe auto, którym posiadacz ma imponować wszystkim zawsze i wszędzie powinno kosztować na tyle dużo, aby nie było cienia wątpliwości, iż za kierownicą siedzi nie byle kto.
Jak wielką przyjemność daje jazda tym autem nie mam bladego pojęcia. Wiele lat temu miałem przygodę z tym rodzajem samochodów, jazdy odbywały się na lotnisku. Frajdy nie miałem żadnej. Ledwo rozpędziłem auto, włączyłem trzeci bieg i już lotnisko się kończyło. Na autostradzie czy jednym z europejskich torów, o! to można by poszaleć. Ale to była inna epoka. Niepowtarzalna uroda, legendarna marka, imponujące osiągi, a przede wszystkim wyjątkowość musi kosztować. No i technologia, najbardziej wyrafinowana.
Fakt, że takie samochody można kupić w Polsce dowodzi, że są na nie chętni. I to tylu, których stać na zakup prestiżowej zabawki za dwa miliony złotych, że opłaca się dla nich powołać firmę i przygotować ekskluzywna ofertę. Pewnym potwierdzeniem jest to, że w ciągu godziny prezentowane Lamborghini miało (podobno) nowego właściciela.
Dla porządku dodam, iż Aventador debiutował na ubiegłorocznym salonie w Genewie, ma 12. cylindrowy silnik o pojemności 6,5 litra, mocy 700 KM, momencie 690 Nm. Jak brzmi? no jak może brzmieć dwanaście cylindrów wkręcających się na obroty? Jest stosunkowo cichy. Stosunkowo…
Do stu kilometrów na godzinę rozpędza się w 2,9 s, a może pędzić z prędkością 350 km/h. Producent zapewniał, że wyjątkowość Aventadora gwarantuje fakt, iż powstało jedynie osiem form do odlewów nadwozia z włókien węglowych, a każdą formę można wykorzystać jedynie 500 razy. Oznacza to, że miałem przyjemność oglądania jednego z 4 tysięcy samochodów.
Niespecjalnie cierpię z tego powodu, iż właścicielem takiego auta nie będę, nie sądzę też, abym miał inne zdanie dysponując takimi pieniędzmi, że wydatek 2 milionów nie stanowiłby dla nich uszczerbku. Ale dobrze, że tacy ludzie są. Wszak będą płacili podatki i akcyzę od takiego nabytku. No i nie będą to ich ostatnie pieniądze. Dobrze by było, aby budżet państwa tych przychodów nie marnował, ale to już całkiem inna bajka.
Zdjęcia: Mirosław Rutkowski