Przede wszystkim - to nie miało tak być.
Naszym celem i marzeniem był Iran, do takiej właśnie wyprawy przygotowywaliśmy się przez pół roku. Jednak w parze z naszym terminem wyjazdu wielkimi krokami nadchodził też termin tamtejszych wyborów, a po nim podejrzenie fałszerstwa, ludzie na ulicach, demonstracje, strzały... Jednak postanowiliśmy się wycofać (choć absolutnie nie byliśmy jednogłośni).
Na Syrię i Jordanię zdecydowaliśmy się w poniedziałek, półtora tygodnia przed wyjazdem.
We wtorek ustaliliśmy czy w ogóle da się w tak krótkim czasie załatwić wszystkie formalności. Okazało się, że tak. W czwartek nasze paszporty i wnioski wizowe leżały już w ambasadzie. Miały być gotowe na wtorek, ale tu przyszło pierwsze zderzenie z bliskowschodnimi zwyczajami: po przyjściu do ambasady okazało się, że jeszcze nie są gotowe, ale "na pewno będą jutro".
Ok, przychodzimy następnego dnia. I znowu magiczne "jutro". Po naszych wyjaśnieniach, że "jutro to będziemy już w drodze" wizy wydano nam w pół godziny, od ręki. A więc jednak da się :).
Podróżowaliśmy na wariackich papierach. Nie mieliśmy dokładnie przygotowanego planu. Kształtowaliśmy go po drodze, w pewnej części kształtowali go za nas napotkani ludzie. Może właśnie taka deklarowana otwartość zdecydowała o tak miłych wspomnieniach? O tym opowiemy na slajdach, razem z krótkim poradnikiem jak zorganizować wyprawę w dwa tygodnie ;).
Zapiski z wyjazdu można poczytać na zamiastiranu.blogspot.com.
Zapraszamy również na pokazy slajdów organizowane przez zaprzyjaźnione z nami kluby górskie i turystyczne: we wtorek swoje slajdy pokazują Maluch i Tramp, w środę oprócz nas także Klub Wysokogórski, w czwartek Koło PTTK nr 1 i SKPB, a w weekendy – Jarema.