Bywanie na niej było niegdyś rytuałem. Do dziś stanowi najważniejszą atrakcję sezonu wyścigowego!
W czasach PRL-u warszawiacy tłumnie odwiedzali wyścigi, bo można było na nich dać upust nie tylko hazardowej żyłce, ale poczuć się człowiekiem wolnym. Po przekroczeniu jednej z bram toru traciły znaczenie rangi i dystynkcje. Wszyscy byli równi wobec wyścigowego losu.
Literackie tropy
Piewcą uroków Wielkiej Warszawskiej był nieżyjący już rdzenny pisarz warszawski Zdzisław Umiński, który w swym dorobku pozostawił m.in. uroczą opowieść "Stawka na pechowego konia". Dzięki jej lekturze możemy bliżej poznać atmosferę miasta, które budziło się do życia po wojennym kataklizmie. Rozpoczęcie sezonu w 1946 roku na Służewcu było jednym
z przejawów powrotu do normalności.
Z kolei wielka entuzjastka gonitw konnych Joanna Chmielewska, poświęciła wydarzeniom na stołecznym torze, w tym również Wielkie Warszawskiej, wiele stron swej powieści „Wyścigi” wydanej w pierwszej połowie lat 90. Jak mawiał jeden z jej bohaterów, na wyścigach należy przede wszystkim grać na pochodzenie, czyli tu pochodzić, tam pochodzić, bo tylko w ten sposób można zdobyć potrzebne do obstawiania zakładów informacje.
Pod koniec lat 80. powstał scenariusz pod roboczym tytułem "Wielka Warszawska" autorstwa Jana Purzyckiego, który sławę zdobył dzięki filmowi "Wielki Szu" i serialowi "Długopolscy". Jednak do tej pory nie znalazł się w Polsce reżyser, który by potrafił się zmierzyć z żywiołem, jakim są wyścigi.
Filmowy Ruten
Dopiero obecnie powstaje film „Wygrany”, w reżyserii Wiesława Saniewskiego, którego akcja w dużej części dotyczy wyścigów i dzieje się na torze. Zagrał w nim rolę… naturszczyka
5-letni siwek Ruten, zwycięzca Derby na Służewcu i pechowy uczestnik Wielkiej Warszawskiej w 2008 roku. Gdy przedłużało się oczekiwanie na start prawie do 20 minut, Ruten, który stał już w swoim boksie, najpierw się w nim położył, a następnie wyczołgał, prawie że unosząc na swym grzbiecie ważącą kilkaset kilogramów maszynę startową. Nie został jednak wycofany ze startu. Pobiegł i był dopiero czwarty.
Wspomnianą rolę zagrał Ruten podczas występu w prawdziwym, a nie filmowym wyścigu 28 sierpnia br. w Baden Baden. Zajął w nim 9 miejsce w 12-konnej stawce.
Selekcjoner piłkarski, reżyser filmowy i dziennikarz sportowy marzą o zwycięstwie
W tegorocznej Wielkiej Warszawskiej, oprócz Rutena, którego wielki entuzjasta wyścigów Saniewski zakupił przy finansowej pomocy przyjaciół 4 lata temu przez Internet w USA, pobiegną jeszcze dwa konie należące do znanych osób. O zwycięstwie wyhodowanej przez siebie 5-letniej klaczy Tebi marzy był selekcjoner Jerzy Engel, który, gdy ona biegnie, przychodzi na tor z żoną Urszulą, córką Anką i synem Jerzym, także trenerem piłkarskim. Tebi w tym sezonie spisuje się rewelacyjnie. Wygrała już czterokrotnie w sześciu startach, ale mniej ważne nagrody. Jeśli nie będzie miękkiego toru, może sprawić niespodziankę. Jednak największe emocje przeżywa chyba dziennikarz sportowy Robert Zieliński, kierownik działu sportowego „Polska the Times”, gdyż jego klacz po wygraniu gonitwy St. Leger będzie najprawdopodobniej faworytką publiczności. Nagroda za pierwsze miejsce wynosi 85 tys. zł. Kardinale, którą Zieliński kupił za 90 tys. zł, wygrała już w tym sezonie 91 040 zł!
Dobry dzień na wyścigowy debiut
Podobno na wyścigach najczęściej wygrywają ci, którzy są na nich pierwszy raz. Nie ma więc chyba lepszego dnia na debiut na torze, jak dzień, w którym jest rozgrywana Wielka Warszawska.
26 września na starcie zobaczymy w sumie ponad 60 koni rywalizujących w 8 gonitwach
o łącznej puli nagród ponad 280 tysięcy złotych. Pierwsza bomba pójdzie w górę o godz. 12.00.
Obok emocji sportowych czekają na Państwa atrakcje, które zadowolą każdego członka rodziny, a wszystko to w klimacie przedwojennej Warszawy.
Bilety do strefy B są po 5 złotych, do Strefy A po 15 zł, karnet rodzinny 25 zł.
Gorąco zapraszamy!
Zobacz: