Warszawscy „Inżynierowie” w sobotnie popołudnie zmierzyli się w 13. kolejce I ligi z Wójcik Meble – Techtrans Elbląg. Ekipa z Żuław Wiślanych przed tym meczem nie była stawiana w roli faworyta, mimo iż w ostatnich meczach odprawili z własnej hali z kwitkiem rezerwy Wisły Płock oraz uczniów z SMS-u Gdańsk. Podopieczni trenera Robaka i Piwowarskiego rundę rewanżową rozpoczęli zaś porażką z Grunwaldem-Allegro Poznań i chcieli pokazać, że nadal liczą się w walce o miejsca gwarantujące grę o Superligę.
Stołeczny zespół wyszedł na boisko w następującym ustawieniu: Pieńczewski – Bulej, Wiak, Zasikowski, Korus, Lisicki, Arkadiusz Prokop. Mimo iż grę zaczynali gospodarze, to ich pierwsze akcje nie powiodły się i w 2. minucie rozgrywający zespołu z Elbląga, Leszek Michałów otworzył wynik meczu skutecznym rzutem. W odpowiedzi próbował szybko Mateusz Wiak, jednak jego rzut nie zakończył się bramką. Co nie udało się Wiakowi, udało się jego imiennikowi – Mateuszowi Zasikowskiemu, który w 3. minucie doprowadził do wyrównania. Kilka sekund później warszawski zespół grał w liczebnej przewadze, gdy jeden z zawodników gości został odesłany na dwie minuty na ławkę rezerwowych. Przewagę wykorzystał Zasikowski, który zdobywając gola wyprowadził AZS na prowadzenie 2:1. Trzecią bramkę dla Politechniki zdobył w 6. minucie Korus.
Elblążanie po pierwszej bramce nie potrafili sforsować obrony „Akademików”, którzy grali obronie aktywnym 5-1, przechodzącym w 4-2. Po jednym z nieudanych ataków KS WM-T, piłkę przejął Tomasz Bulej i szybką kontrą wyprowadził warszawiaków na trzybramkowe prowadzenie. W 8. minucie trzema kapitalnymi obronami popisał się Maciej Pieńczewski. Młody bramkarz został pozyskany w ostatnim tygodniu do AZS PW z AZS UKW Bydgoszcz – i przyznać trzeba, że był to dobry zakup.
Gdy w 10. minucie kolejne dwie minuty kary dostali zawodnicy Elbląga wydawało się, że AZS pokusi się o kolejne bramki. Jednak goście mocniej zaatakowali i w jednej akcji po żółtej kartce zarobił za faul w obronie Zasikowski i Arkadiusz Prokop. Dodatkowo Mirosław Ośko wykorzystał przyznanego przyjezdnym karnego. Na gola Ośki szybko odpowiedział Wiak, doprowadzając do stanu 5:2.
Po pierwszym kwadransie na tablicy wynik brzmiał 6:5 dla AZS PW. Dystans pomiędzy zespołami zniwelował w przeciągu minuty dwoma bramkami kołowy elblążan Damian Malandy. Dążenia do wyrównania wyniku meczu zastopował Bulej, rzucając piękną bramkę ze skrzydła, jednak już po paru sekundach ten sam zawodnik siedział już na ławce kar, osłabiając Politechnikę na dwie minuty. Ten czas wystarczył gościom do doprowadzenia – za sprawą bramek Tomasza Kwiatkowskiego - do remisu 7:7.
W 21. minucie Jakub Pietrzak wyprowadził Politechnikę na prowadzenie 9:8, jednak zamiast radości na jego twarzy zagościł grymas bólu, gdyż upadając po rzucie źle stanął i przez długi czas nie podnosił się z boiska. Po interwencji lekarza, rozgrywający „Inżynierów” z pomocą kolegów opuścił boisko. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy oba zespoły miały na swoim koncie po 11. goli. Jednak w ciągu minuty dwie kolejne bramki rzucili gospodarze. W końcówce pierwszej części goście znów mieli problemy ze skonstruowaniem składnej akcji, gdyż „Akademicy” chociaż agresywnie, to skutecznie bronili się w ustawieniu 5-1. Widząc niemoc swoich podopiecznych, czas wziął trener zespołu z Elbląga.
Po czasie za faul na Zasikowskim sędzia wskazał na siódmy metr, co oznaczało karnego dla Politechniki. Do piłki podszedł Wiak i pewnym rzutem w samo okienko wyprowadził AZS na prowadzenie 14:12. Ostatnie słowo należało jednak do rozgrywającego Elbląga – Macieja Dąbkowskiego, który kilka sekund przed syreną trafił, ustalając wynik pierwszej połowy na 14:13 dla gospodarzy.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście, którzy po dwóch golach Grzegorza Perwenisa remisowali 15:15. Na dwie bramki rozgrywającego z Elbląga odpowiedział dwoma bramkami Wiak.
W 39. minucie Politechnika grała w podwójnej przewadze, po wykluczeniu Dawidowskiego i Dąbkowskiego. Stołeczni wykorzystali przewagę i po kolejnym skutecznie egzekwowanym przez Wiaka karnym i bramce Zasikowskiego prowadzili 20:16. Po chwili to Politechnika grała bez dwóch zawodników – Lisickiego i Pawła Kwiatkowskiego. Elbląg w tym czasie przeprowadził dwie bramkowe akcje.
Na kwadrans przed końcem spotkania AZS prowadził 21:18, a w 48. minucie nawet 23:18. Dobra gra w ataku i bardzo skuteczna gra w bramce Pieńczewskiego w tym czasie pozwalała śmiało myśleć o tym, że punkty zostaną w Warszawie. Jak się miało okazać – nic bardziej mylnego.
W 52. minucie swój udział w meczu zakończył Lisicki, który trzeci raz został ukarany dwuminutową karą. Grę Politechniki w osłabieniu wykorzystali zawodnicy Techtransu, dochodząc gospodarzy na 23:21 w 54. minucie. Pięć minut przed końcem z pierwszego tempa karnego trafił Łukasz Kolczyński. Na tę bramkę szybko odpowiedział znakomicie dysponowany w końcówce spotkania Grzegorz Szczepański. Gdy po kolejnej akcji gości padła bramka na 23:22 trener Politechniki wziął czas. Przerwa na żądanie nie wybiła jednak elblążan z rytmu. Zdobyli oni wyrównującą bramkę i wiadomo było, że szala zwycięstwa będzie się przechylała aż do końcowej syreny. W 58. minucie na prowadzenie gości wyprowadził Szczepański. Na jego bramkę odpowiedział jeszcze golem Zasikowski. Na bramkę Maluchnika i Perwenisa nie udało się jednak odpowiedzieć nikomu ze stołecznych „Akademików” i mecz zakończył się wynikiem 25:27.
Kolejny już raz hala przy Piaseczyńskiej 71 zapełniła się niemal do ostatniego miejsca, i kolejny raz widzowie, którzy przyszli na mecz nie mogli czuć się zawiedzeni. Zobaczyli handball stojący na naprawdę przyzwoitym poziomie i wiele wspaniałych parad nowego nabytku Politechniki – który sposobem gry i okazywaną radością po każdej skutecznej obronie dorobił się już pseudonimu „Wyszomirski”. Niestety jednak, po raz kolejny nie zobaczyli wygranej podopiecznych trenera Robaka i Piwowarskiego.
Tuż po meczu zawodnicy AZS-u nie mogli uwierzyć, że „udało im się” przegrać, wygrany mecz. Nie trudno więc się dziwić, że nie mieli zbyt dużo do powiedzenia. Stwierdzili jednak, że taka porażka niezwykle boli, gdyż zespół z Elbląga był jak najbardziej do pokonania i chyba zbyt szybko uwierzyli, że mecz jest już wygrany.
Teraz warszawskich kibiców czeka długi rozbrat z pierwszoligowym szczypiorniakiem w wykonaniu „Inżynierów”. Najbliższy mecz na hali Warszawianki odbędzie się 26. lutego. Będzie to bardzo istotny mecz, gdyż będą to Akademickie Derby Warszawy, w których Politechnika zmierzy się z Akademią Wychowania Fizycznego. My już dziś na ten mecz zapraszamy.