Zacne towarzystwo (skupiające zresztą "osoby z towarzystwa", a należeli do niego tacy ludzie pióra jak Henryk Sienkiewicz, Bolesław Prus czy Wacław Gąsiorowski, organizator tajnych czytelni polskich w zaborze rosyjskim) miało za cel propago-wanie sportu kolarskiego i turystyki, i przyczyniało się do umacniania więzi naro-dowej wśród Polaków żyjących pod zaborami, łącząc rozwój fizyczny z potrzebą wychowania patriotycznego młodzieży.
"Sprężyści członkowie Towarzystwa"
Ówczesna prasa zwróciła uwagę na muskularne sylwetki w sportowych trykotach. Bo pojawiający się na ulicach miast pierwsi welocypedyści wywoływali ogromne zaciekawienie. Oprócz ćwiczeń gimnastycznych "kołownicy" (na wzór towarzystw niemieckich) organizowali wycieczki krajoznawcze oraz zloty. Pierwsza wycieczka rowerowa Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów wyruszyła 18 lipca 1886 r. z Warszawy do Płocka, trwała 13 godzin, a jej uczestników lud okrzyknął antychrystami. We wrześniu 1887 roku cykliści z WTC ruszyli z Warszawy do Krakowa, skąd na ich spotkanie wyjechało 22 rowerzystów krakowskich. Rok później pan Józef Hartmansgruber pokonał trasę z Warszawy do Wiednia na stalowym welocypedzie w 12 dni. Przed wybuchem I wojny w czasie zlotów zaczęto ćwiczyć elementy musztry i zajęć terenowych, w których rolę gońców i łączników odgrywali rowerzyści.
Wyścigi na Dynasach
Chyba tylko starzy warszawiacy wiedzą, co to Dynasy. Młodzieży ta cudaczna nazwa niewiele mówi. A przecież był to tor kolarski, stanowiący własność Towarzystwa. Obiekt, położony przy ul. Oboźnej, istniał w latach 1891-1935. Malow-niczo położony w Śródmieściu, w rejonie Skarpy Wiślanej, uchodził za jeden z najpiękniejszych i najnowocześniejszych ośrodków kolarstwa w Europie, z dos-konałym welodromem, jak go wtedy nazywano, czyli torem, początkowo ziemnym, później betonowym i drewnianym, dł. 385 m. W 1896 roku wzniesiono nad nim rotundę, w której umieszczono panoramę Tatr. Wewnątrz obwodu toru znajdował się staw, na którym zimą odbywały się konkursy łyżwiarskie i maskarady, później wybudowano lodowisko hokejowe. Dynasy były kolebką polskiego kolarstwa, miejscem spotkań czołowych kolarzy krajowych i zagranicznych oraz wystaw spor-towych. A skąd dziwna nazwa? Z tendencji do spolszczania obcych wyrazów. Obiekty Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów zostały wzniesione na dzierżawio-nych terenach ogrodów pałacowych książąt de Nassau, o których to nawet Wojski w "Panu Tadeuszu" mówi jako o "książętach niemieckich Denassów". W 1937 roku Dynasy jako obiekt sportowy przestały istnieć. Zlikwidowano je w związku z wymó-wieniem dzierżawy terenu. Ale zakusy czyniono wcześniej - z powodów takich samych, jak dziś: cenne tereny budowlane obok ścisłego Śródmieścia wpadły w oko inwestorom i obiekt sportowy w tym miejscu uznali oni za marnotrawstwo. Towarzystwo prowadziło działalność do 1939 roku. Reaktywowane w 1946 roku, już w następnym roku zorganizowało w Parku Skaryszewskim pierwsze po II wojnie światowej zawody kolarskie. W 1972 roku zbudowano przy ul. Podskarbińskiej nowy tor kolarski, który był własnością klubu sportowego Orzeł. Nadano mu nazwę Nowe Dynasy.
120-lecie WTC
Najstarsze stowarzyszenie sportowe w Polsce świętowało bez fanfar. Rozpoczęło jubileuszowy sezon 9 kwietnia wyścigami na Służewcu. Udało się zorganizować parę czwartków kolarskich, ale wiele imprez, w tym zaplanowany na 29 października wyścig, odwołano z braku funduszy. Działacze i kolarze WTC chcieli o sobie przypomnieć 11 listopada podczas Święta Niepodległości. Spotkali się pod pomnikiem swego patrona Bolesława Prusa i złożyli wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza - niestety, kamer przy tym nie było, bo śledziły żenujący spektakl, jaki wokół obchodów Święta Niepodległości urządzili politycy. WTC zaś, zamiast wywołać medialny skandal, zaprosiło warszawiaków na festyn, na którym m.in. można było obejrzeć dziewiętnastowieczne bicykle i kolarzy w strojach z epoki Królestwa Polskiego. Jubileusz zasłużonego (nie tylko dla sportu!) WTC miał skromną oprawę, na jaką stowarzyszenie, szczycące się 120-letnią historią, na pewno nie zasłużyło. Władze miasta zapomniały o nim. Odmawiając nawet naj-skromniejszej dotacji do imprez. Towarzystwo boryka się także z problemami lokalowymi. Od zakończenia II wojny światowej jego siedzibą była piwnica domu przy ul. Oboźnej, w której przechowywano eksponaty. Wkrótce WTC będzie musiało wyprowadzić się ze względu na fatalny stan budynku. Dokąd? Gdzie podzieją się cenne, niekiedy unikalne eksponaty?
Koleżanki i Koledzy, radni rady miasta i dzielnic!
W 120 rocznicę powołania do życia Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów wyraźmy nasze podziękowanie jego członkom i sympatykom. Choć nie było dla nich odznaczeń ani nagród, złóżmy im najszczersze gratulacje i wesprzyjmy ich starania. Stowarzyszenia takie, jak to, pielęgnują tradycję, promują zdrowe wzorce życia, a także "bawiąc - uczą i wychowują". Jednak bez wsparcia samorządu Warszawy i jej dzielnic mogą nie doczekać swej 121 rocznicy. Żoliborz, Bielany, Targówek, Białołęka mają piękne trasy rowerowe. Mają samorządowców - pasjonatów kolarstwa. Czy nie znalazłoby się tam także miejsce stosowne na siedzibę i magazyn (muzeum) dla cennych zbiorów?
Artykuł jest przedrukiem ze stron Echa Nadwiślańskiego