Motocyklista – nie tylko na służbie
Spieszyłem się do domu, do pracy, na lotnisko, do cioci na imieniny – takie bezsensowne tłumaczenia w swojej pracy słyszy na co dzień. Zauważa, że kierowcom na polskich drogach wciąż brakuje kultury i wyobraźni. Lubi jeździć szybko i kocha motocykle. Młodszy aspirant Paweł Rongiers z Wydziału Ruchu Drogowego stołecznej policji świetnie łączy swoją pasję z pracą i jest jednym z lepszych policjantów ruchu drogowego w kraju.
Policjantów ruchu drogowego i innych jeżdżących na motocyklach szkoli się jedynie w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Kursy takie obejmują naukę techniki jazdy motorem. Policjanci ćwiczą zręczność posługiwania się motocyklem na drodze w codziennej służbie, ale także np. podczas pościgów. Tor krosowy, czyli jazda motocyklem krosowym, bardzo dobrze uczy balansu ciałem, tak aby przechylenie motoru w prawo czy lewo nie było dla żadnego jeżdżącego problemem.
-
Każdy, kto wsiada na motocykl, boi się, odczuwa strach, czy to przed upadkiem, czy przy większych prędkościach. Chodzi o to, aby policjant swobodnie czuł się na motocyklu.– przekonuje mł. asp.
Paweł Rongiers. –
A podczas ćwiczeń na motocyklach krosowych kierowca oswaja się także ze strachem.
Szybka jazda i sprawne balansowanie ciałem to nie wszystko. Policjanci uczą się także asysty honorowej. Czasem podczas różnych imprez i pokazów można zobaczyć policjantów jeżdżących motocyklem na jednym kole, stojących na siedzeniu, czy wykonujących inne figury akrobatyczne, takie jak jaskółka, czy też leżenie na motocyklu. Są to jednak umiejętności dodatkowe. A podczas szkolenia policjanci uczą się wolnej, precyzyjnej jazdy w kolumnie. Umiejętność ta jest niezbędna podczas wizyt głów państw, kiedy Policja wystawia asystę honorową.
Wiadomo, że policjanci jeżdżą na motorach także w bardzo trudnych warunkach, np. podczas padającego deszczu, kiedy nawierzchnia jest śliska – i właśnie podczas kursu nabywają także umiejętności, które w tych warunkach mogą być przydatne. Najczęściej śliską nawierzchnię imituje piasek wysypany na betonie, ale dla celów szkoleniowych to w zupełności wystarczy. Policjanci trenują utrzymanie motocykla, a nie jest to łatwa sztuka, kiedy koła ślizgają się po rozsypanym piachu. Ćwiczą także bezpieczne wyhamowanie, tak aby nie spowodować dodatkowego zagrożenia na drodze, kiedy motocykl wpadnie w poślizg.
-
Niestety, na naszych szkoleniach nie uczy się policjantów, jak upadać z motocyklem - mówi
Paweł Rongiers –
a szkoda, bo to bardzo ważna umiejętność. Powinno się pokazywać, jak umiejętnie położyć motocykl i „oderwać się” od niego, aby nie uderzyć w przeszkodę razem z nim.
Foto: M.Krupa (KGP)
Jestem policjantem…
Od trzech lat asp. Paweł Rongiers jest najlepszym policjantem ruchu drogowego w Komendzie Stołecznej Policji i systematycznie wygrywa wojewódzkie eliminacje do ogólnopolskiego konkursu "Policjant Roku Ruchu Drogowego”. W konkursie startuje od 5 lat.
W zasadzie można powiedzieć, że w kategoriach: sprawnościowe kierowanie motocyklem oraz sprawnościowe kierowanie samochodem nie ma sobie równych w garnizonie stołecznym. Ale konkurs, zarówno na poziomie wojewódzkim, jak i ogólnopolskim, obejmuje także inne konkurencje, takie jak: kierowanie ruchem drogowym i przepisy ruchu drogowego, a tu już jego koledzy z kraju bywają lepsi.
-
Konkurencje z jazdy samochodem i motocyklem są praktycznie nie do wygrania dla kogoś innego - otwarcie i zadowoleniem
mówi policjant –
generalnie zawsze mam najlepszy czas. Oczywiście może się zdarzyć, że potrącę pachołek, ale tak naprawdę po prostu gorzej wypadam w pozostałych kategoriach konkursowych. Po chwili namysłu dodaje: –
Jeżeli chodzi o najlepszy czas, to ostatnio koledzy z Krakowa zaczęli mi deptać po piętach. Ale uśmiecha się i widać, że traktuje to dość lekko. Nie wygląda na kogoś, kto bardzo poważnie podchodzi do rywalizacji, po prostu lubi swój zawód i jest pewny swych umiejętności.
Jednocześnie mł. asp. Paweł Rongiers podkreśla, że konkursy te zawsze są ciekawym doświadczeniem, które sprawdza umiejętności policjantów pracujących na drogach.
Cechy dobrego motocyklisty, w tym także policjanta, to obok umiejętności jazdy, także umiejętność przewidywania tego co może zdarzyć się na drodze. –
Na motocyklu trzeba myśleć za wszystkich – za kierowców samochodów, autobusów i pieszych –
mówi policjant. -
Trzeba myśleć o tym, co mogłoby się stać.
Według niego na motorach w Policji powinni jeździć tylko ci policjanci, którzy chcą, którzy to lubią i mają do tej pracy serce. Motocykle używane w służbie na drodze uważa za wystarczające do tych zadań, które wykonują w swojej pracy.
Do cech dobrego policjanta drogówki zalicza wyrozumiałość. –
Każdego człowieka trzeba zrozumieć –
przekonuje policjant. –
Zdarza się, że komuś na drodze coś się przytrafiło jedyny raz, to można wyczuć, kiedy się z kimś rozmawia, i być może wystarczy wówczas pouczenie. – dodaje jednak, że zdarzają się i tacy kierowcy, którym nawet słony mandat nie przemówi do rozumu.
Jestem kierowcą…
Na co dzień jest zwykłym użytkownikiem dróg, jeździ zarówno samochodem, jak i motocyklem.
–
To, co czasem widzę na polskich drogach, bywa przerażające. Mam wrażenie, że kierowcy potrafią zamordować o kawałek zderzaka - mówi Paweł Rongiers, a dla zobrazowania dodaje -
Czasem nie ma gdzie zjechać, bo przede mną sznur samochodów, na pasie obok tak samo, a mi jakiś facet bez przerwy siedzi na zderzaku, a późnie wymija mnie dosłownie na centymetry.
Młodszy aspirant Paweł Rongiers ocenia jako grzech główny polskich kierowców – brak kultury jazdy. Do tego dodaje jeszcze brak wyobraźni i umiejętności. Prywatnie jest on instruktorem jazdy i wie, jak przygotowani są kursanci do egzaminu, a w konsekwencji, jakimi są kierowcami, wyjeżdżając na ulicę.
-
Nie wspomnę już o nadmiernej prędkości – mówi policjant. –
Wystarczy spojrzeć w statystyki, za co wystawiamy najwięcej mandatów.
Obraz kierowców wyłaniający się z jego wypowiedzi nie napawa optymizmem. Chociaż dostrzega on pewne pozytywne zmiany w mentalności kierowców. Uważa, że oswajają się oni z obecnością motocykli na ulicach. Ocenia, że jak jedzie swoim motocyklem, to kierowcy patrzący w lusterka zauważają go i co 4 nawet zjeżdża mu z drogi.
Z racji tego, że jeździ motocyklem i samochodem nie trudno mu wymienić powody, dla których kierowcy nie cierpią motocyklistów i odwrotnie.
-
To bardzo proste. Motocyklista wszędzie się wciśnie i zawsze będzie pierwszy, a to irytuje kierowców. Natomiast motocykliści nie mogą zrozumieć, dlaczego kierowcy, jadąc samochodem, nie patrzą w lusterka i nie dostrzegają ich na drodze – mówi policjant. -
Mówimy tu o motocyklistach jadących normalnie, a nie wariatach pędzących ponad 200 km/h, bo takich bardzo trudno zauważyć w lusterku.
Moje hobby…
Z całą pewnością nie wybrałby zawodu, w którym spokojnie mógłby siedzieć za biurkiem. W jego pracy musi się coś dziać – i to ciągle coś nowego. Zapytany o zawód, jaki by wykonywał, gdyby nie został policjantem, bez namysłu odpowiada, że strażak. Wiedział, że będzie to mundur i uprzywilejowany pojazd z kogutem.
Motoryzacją interesował się zawsze. Od kiedy tylko sięgnie pamięcią zawsze towarzyszył tacie i dziadkowi w warsztacie, kiedy naprawiali samochody.
-
Swój pierwszy motorower dostałem na pierwszą komunię, więc jeżdżę już 20 lat – wspomina mł. asp.
Paweł Rongiers. Motoryzacja go pociągała, więc całkiem świadomie wybrał Technikum Samochodowe przy Hożej. Już później, kiedy widział jadące ulicą motocykle policyjne, to pomyślał: „też tak mogę”. I w taki sposób 9 lat temu zaczęła się jego przygoda z Policją. W tej instytucji może łączyć pracę ze swoją pasją.
Lubi jeździć motocyklem, a to, co sprawia mu największą przyjemność to poczucie swobody i wolności, których można doświadczyć, odczuwając pęd powietrza na kombinezonie. Lubi jeździć szybko, a tam gdzie można, nawet bardzo szybko. Mówiąc to ma na myśli tor wyścigowy.
-
Jeździłem w amatorskich rajdach samochodowych – mówi policjant –
tam człowiek mógł poczuć respekt przed prędkością. Nie były to może duże prędkości, ale jadąc starym polonezem drogą przez las z prędkością 80 km/h miało się strach w oczach.
Teraz czas wolny spędza nieco inaczej, ale wciąż ze zmotoryzowanymi znajomymi. Potrafią spontanicznie wsiąść na swoje motocykle i pojechać gdzieś za miasto. Ma to szczęście, że jego żona dzieli jego pasje. Także jest instruktorem jazdy i również zapaloną motocyklistką. Wydaje się, że i syn, choć w tej chwili może jeszcze jest zbyt mały, to za kilka lat z pewnością wsiądzie na motocykl.
Pozostaje tylko życzyć „szerokiej drogi”!