Zmieniły się światła.
Zapaliło sie zielone dla skręcających z Puławskiej w Goworka.
Kto by się spodziewał, że Puławską, mimo czerwonego śmignie samochód dostawczy?
No może doświadczony kierowca.
Pojazdy spotkały sie na środku skrzyżowania i zgniotły się.
Jak relacjonował kierowca samochodu osobowego, który wjechał na skrzyżowanie mając zielone światło, z dostawczaka po wypadku wyskoczyło dwóch panów o azjatyckich rysach... i tyle ich widzieli.
Nie wiadomo kto ich szuka, gdyż na miejscu wypadku pojawiła sie tylko nasza niezawodna Straż Pożarna.
Policjanci pewnie poszukiwali sprawców, gdyż nie było ich na tym skrzyżowaniu widać wcale.
Strażacy zajęli sie i regulacją ruchu i zabezpieczeniem miejsca wypadku jak i sprzątaniem gratów.
Byli pierwsi na miejscu zdarzenia (jak zazwyczaj).
Zaraz pojawił sie też samochód holowniczy (czyli holownik, który zawsze wie gdzie dzieje się coś wypadkowego)
Szkoda tylko, że zaparkował w miejscu dotykającym torowiska tramwajowego i pasa jezdni.
Tak jakoś wbrew i przepisom i rozsądku.
Spowodowało to małe korki i małe zamieszanie na skrzyżowaniu.
Skrzyżowanie ulic Puławskiej i Goworka jest w miarę nowym rozwiązaniem komunikacyjnym.
Kierowcy jeżdżą tam nie włączając kierunkowskazów, czym nie informują innych kierowców o swych zamiarach i spieszą się by śmignąć przed innymi.
Często nie respektują światła żółtego a kamikadze nawet ciągną na czerwonym. :(
Niech to będzie przestroga.
Nawet o godzinie 20:30 w sobotę.