To nie jest artykuł sponsorowany. -:)
O Klubie pod Gwiazdami pisaliśmy nie raz.
To znane wielu osobom miejsce, które zatrzymało czas na dziesięciolecia.
I choć prowadząca go jako ostatnia pani Jadwiga Jędrzejewska włożyła wiele wysiłku i uczucia by klimat utrzymać, po odkupieniu od miasta, właściciel zawarł korzystną umowę z bankiem.
Przemiana nastąpiła w 2009 roku.
Po banku oprowadza mnie pani Ewa Gasińska dyrektor tego oddziału oraz oddziału klientów biznesowych Alior Banku.
Pani dyrektor Ewa Gasińska (z lewej)
i warszawianka pani Iza Erszman,
bankier klientów zamożnych
Otwarcie oddziału odbyło się 17 października jednak dla klientów drzwi zostały otwarte po 1 listopada 2009 roku.
Z punktu widzenia banku miejsce jest bardzo dobre, choć nie dla klientów biznesowych, ze względu na duże trudności z parkowaniem.
Dlatego tu gdzie wcześniej była szatnia, księgarnia czy sklep dziś na warszawiaków oczekują uniwersalni bankierzy., Tych mniej zamożnych oczekują na dole a tych bardzo zamożnych wiozą windą do nieba, czyli na 8 piętro tam gdzie kiedyś urzędowała warszawska bohema.
Bank przeprowadził generalny remont wszystkich pomieszczeń i oczywiście windy, która w gościach Klubu pod Gwiazdami zawsze wzbudzała wiele emocji.
Obecność banku w tym miejscu zaowocowała dodatkowym bonusem dla mieszkańców kamienicy w postaci remontu drugiej windy, w szybie klatki schodowej, jaki zafundował im bank.
Kiedy jeden z bankierów wiózł mnie windą na górę opowiadał mi jakie to persony bywały niegdyś w tym klubie co tu był. I że ta winda, ho ho, to musiała widzieć niejedno! Uśmiechałem się życzliwie, bo rzeczywiście i persony tu bywały i ta winda... ho, ho!
Bankierzy pracujący od początku w tym oddziale znają historię tego miejsca i z chęcią o niej opowiadają klientom. ci młodsi stażem już nie tak bardzo.
Tymczasem niektórzy pamiętające rozrywkowe czasy tego miejsca klienci, gdy wjadą na górę i bankier pyta czego się napiją, potrafią z chytrym uśmiechem zażyczyć sobie Chivasa, Szkocką czy czarnego Jasia.
Banki nie wynajmują pomieszczeń będących w administracji Urzędu Miasta. Dlaczego? Miasto z takich wynajmów miałoby przecież znakomite dochody. Jednak urząd nie podpisuje umów długoterminowych, więc banki zawierają takie umowy z osobami prywatnymi lub podmiotami gospodarczymi.
Podobnie było w przypadku Banku pod Gwiazdami.
I tak zakończyła się historia jednego z najsympatyczniejszych miejsc w Warszawie.
Czy kiedykolwiek w to miejsce powróci gwar i śmiech, brzęk szkła i unoszący się tajemniczy zapach luzu?
Czas pokaże.