Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Kultura

2011.03.25 g. 14:17

Muzyczne obrazy

Tuż obok Warszawy wystawa prac prof. Marka Kwiatkowskiego


O większości miejscowości leżących obok większych miast zwykło mówić się, że są one sypialniami tychże aglomeracji.

Często zdarza się, że ich mieszkańcy pracują w dużym mieście, korzystają w nim z dostępnych dóbr kulturalnych, robią tam zakupy, zaś do siebie wracają tylko po to, aby przespać się.

 

Mam wrażenie, że ta prawidłowość nie dotyczy podwarszawskich Ząbek. Już w 1912 roku architekt Tadeusz Tołwiński opracował projekt miasta-ogrodu. Projekt ten realizowano w okresie międzywojennym. Jedną z cennych pamiątek po tamtych latach jest wybudowana w 1919 r. willa „Alina”, której właścicielem w latach dwudziestych XX w. był generał Władysław Sikorski. W tejże willi mieści się obecnie Miejski Ośrodek Kultury w Ząbkach, kierowany przez pana Sławomira Skotnickiego.

 

Jednak spora część mieszkańców Ząbek i okolic kojarzy MOK z jego galerią, mieszczącą się przy ulicy Orlej. Dlaczego? Dlatego, że to tam niemal co miesiąc odbywają się wernisaże różnych wystaw plastycznych połączone z koncertami.

 

prof. Marek KwiatkowskiOrganizująca te wieczory pani Hanna Krynicka ma niesamowite wyczucie i tematyka danej wystawy bardzo często tworzy komplementarną całość z występem artystów. Tak było również w sobotę, 19. marca 2011 roku, kiedy to odbyło się otwarcie wystawy malarstwa profesora Marka Kwiatkowskiego, zatytułowanej „Tak maluję…”.

 

Znakomity varsavianista i historyk sztuki z wielką swadą opowiadał o swoim życiorysie. Można było dowiedzieć się, że – chociaż urodził się w Caen (Francja) – został poczęty w Warszawie. W stolicy ukończył szkoły i studia. Z Warszawą związana jest jego najbardziej znana praca zawodowa, w Łazienkach Królewskich. Pracował tu jako kurator (od 1960 r.), a potem kustosz (od 1970 r.) Pałacu na Wodzie. Wówczas pałac był oddziałem Muzeum Narodowego, zaś park podlegał różnym instytucjom. Profesor Kwiatkowski „wyrywał” poszczególne fragmenty Łazienek tym instytucjom, co w 1985 r. zakończyło się wyrzuceniem go z pracy za to, że nie zgodził się za przeznaczenie zabytków na magazyn gospodarczy oraz postawienie wieżowca obok parku. W latach dziewięćdziesiątych Marek Kwiatkowski został dyrektorem Łazienek Królewskich. Odszedł z tego stanowiska, na własną prośbę, w 2008 roku. Nie byłby jednak sobą, gdyby równolegle nie realizował innych swoich pasji.  Jedną z nich stało się utworzenie – w pobliżu własnoręcznie odrestaurowanego, XVIII-wiecznego, dworku w Suchej – skansenu budownictwa staropolskiego. Wszyscy chętni mogą zajrzeć do prywatnego Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego, które zostało otwarte w 1993 roku.

 

Spyta ktoś: skąd Marek Kwiatkowski brał pieniądze na odbudowę dworku i ściąganie obiektów wchodzących w skład skansenu? Pochodziły one ze sprzedaży obrazów - efektów innej pasji Profesora, jaką jest malarstwo. Wprawdzie autor powiedział, że teraz niechętnie rozstaje się ze swoimi dziełami, wówczas jednak był to sposób pozyskiwania niezbędnych funduszy.

 

Tematem wiodącym obrazów prezentowanych na wystawie „Tak maluję…” były krajobrazy. Pan Profesor przyznał, że wzoruje się na twórczości impresjonistów. Ślady tej inspiracji są widoczne w Jego obrazach. Uczestnicy wernisażu mogli pospacerować po Łazienkach i po warszawskich ulicach, podziwiać dwór i skansen w Suchej, popłynąć gondolą w Wenecji oraz wędrować po Normandii, w której urodził się Marek Kwiatkowski. 

 

Koncertowa część wieczoru zaczęła się od tego, że jego organizatorka, pani Hanna Krynicka, wprowadziła na scenę Jakuba Wociala, którego … trzymała za rękę. Przypomniała w ten sposób, że kiedy Kuba zdobywał pierwszą w życiu nagrodę za śpiewanie, tak właśnie wprowadzała stremowanego, sześcioletniego wówczas, chłopca. Dzięki temu recital „Broadway Street”, w którym wystąpiła również Edyta Krzemień, miał bardzo familijny charakter. Zaczął się on od „górnej półki”, bo od piosenki „On the street where you live”, która jest znana zarówno z musicalu „My Fair Lady”, jak i z nagrodzonego ośmioma Oscarami (w tym za muzykę) filmu o tym samym tytule.

 

Jakub Wocial (fot. MOK w Ząbkach)

 

Jakub Wocial
fot. MOK w Ząbkach

 

W repertuarze znalazły się utwory z różnych musicali. Oprócz wspomnianej „My Fair Lady” były to „Piękna i Bestia”, „Women in White”, „Parade”, „Upiór w operze” i „Les Misérables” (znany również jako „Nędznicy”). Wykonany po polsku i angielsku najbardziej znany fragment „Upiora…” pokazał wielkie możliwości obojga wykonawców. Kuba dwoma głosami (męskim i żeńskim) wykonał utwór „The song that goes like this” z musicalu „Monty Python’s Spamalot”, czym znakomicie wpasował się w styl angielskiej grupy prześmiewców.

 

Recital przerodził się w swoisty benefis Kuby Wociala. W pewnym momencie na scenie pojawiła się Agata Zacharska, która zaśpiewała z nim „Ostatnią noc świata”, pochodzącą z musicalu „Miss Saigon”. Zabrzmiało to tak pięknie, że aż nie chciało się wierzyć, iż Kuba zaledwie dwie godziny wcześniej wylądował w Polsce, a młodzi wykonawcy po raz ostatni śpiewali razem tę piosenkę … dziesięć lat temu.

 

Wspominano, jak Kuba w wieku trzynastu lat debiutował na deskach warszawskiego Teatru ROMA w „Piotrusiu Panu”, a potem występował – w roli Herberta – w „Tańcu Wampirów”. Reżyserem tego spektaklu był Roman Polański, który docenił młodego artystę, proponując mu występy w „Tańcu…” prezentowanym przez Stage Entertainment Germany. Od tego czasu Kuba dzieli występy za granicą z pracą w autorskim teatrze muzycznym Palladium Stage. Kiedy na krótkie chwile przyjeżdża do Polski, prezentuje różne programy, w których wykorzystuje fragmenty musicali. Nie poprzestaje jednak na tym. Uzyskał od Andrew Lloyda Webera zgodę na nową oprawę artystyczną jego musicali „The Phantom of the Opera” oraz „Women in White” i przedstawił je jako muzyczny monodram „Symphonic Pictures”.

 

Uczestnicy recitalu mieli okazję wysłuchania piosenki z nowego musicalu A.L. Webbera „Love never dies”, który jest kontynuacją „Upiora w operze” i jest już prezentowany na deskach Londynu i w Australii. Pozostaje mieć nadzieję, że niedługo któryś z polskich teatrów muzycznych podejmie próbę inscenizacji tego spektaklu.

 

Przepiękny wieczór zakończył się oczywiście bisem. Jakub Wocial wykonał dwie piosenki ze swoimi scenicznymi partnerkami: Agatą Zacharską i Edytą Krzemień.  

 

Tytuł recitalu zobowiązuje, ale mam nadzieję, że kiedy znakomity wokalista ponownie zawita do rodzinnych Ząbek, zechce wykonać również polskie piosenki. Wiele osób wspominało choćby świetną „Jaskółkę uwięzioną” Stana Borysa, której interpretację można było usłyszeć na innych koncertach Jakuba Wociala.

 

Zdjęcia:. MOK w Ząbkach



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy