Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Kultura

2011.12.14 g. 21:19

Jabłko niedaleko od jabłoni

Adam Cohen w Warszawie - recenzja

Stare przysłowie mówi: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Na ogół ma ono wydźwięk negatywny, jednak w przypadku Adama Cohena jest pozytywne.

 

 

Adam Cohen

 

Adam Cohen
Foto. Fabryka Trzciny

 

Początkowo syn Leonarda Cohena próbował uwolnić się od porównań ze słynnym ojcem: odmawiał śpiewania jego piosenek, nie nagrywał ich, nie uczestniczył w koncertach poświęconych swojemu protoplaście. W jednym z wywiadów wręcz mówił: „Silniejsza od nazwiska jest twoja zdolność, potrzeba odnalezienia własnego głosu, stylu” (cyt. za Łukaszem Kamińskim „Adam Cohen, syn Leonarda”, „Gazeta Stołeczna” z dn. 6.12.2011 r.).  Dopiero zupełnie niedawno – w wieku 34 lat – podczas jednego z koncertów zaśpiewał, po hiszpańsku „Take This  Waltz”.

 

 

 

W październiku 2010 roku Agencja Artystyczna PARADAM z Dąbrowy Górniczej zorganizowała, w Katowicach i w Warszawie, dwa koncerty Leonarda Cohena. Niemal równo czternaście miesięcy później ściągnęła do tych samych miast syna kanadyjskiego barda. Przed koncertem Adama, zorganizowanym 8. grudnia 2011 r. w warszawskim Centrum Artystycznym Fabryka Trzciny, przez całe popołudnie słuchałem piosenek z płyt Leonarda. Chciałem wczuć się w atmosferę. I dobrze zrobiłem: piosenki z najnowszej płyty „Like A Man” były zbliżone do utworów wykonywanych przez starszego z Cohenów. Głos przypominał mi Leonarda z dawniejszych lat, choćby z płyty „Esential”. Jednak piosenki Adama zachowują swój odrębny styl. Większość z nich – to folkowe ballady. Prawie wszystkie były wykonywane akustycznie. Wszystkie miały swoisty klimat. Nie bez kozery Leonard Cohen powiedział, że tytułowa piosenka „Like A Man” oraz „What Other Guy” są światowej klasy utworami o miłości.

 

Leonard Cohen (źródło Wikipedia)

 

Leonard Cohen
źródło Wikipedia

 

Nie tylko takie porównania cisnęły się do głowy. Te same gesty obydwu panów, szacunek wobec współwykonawców. No, może Adam Cohen był … bardziej frywolny. Ale – tak jak ojciec – pożegnał publiczność, życząc szczęśliwego powrotu do domów. Kiedy doszło do bisowania, powiedział, że na ogół pyta, czego widownia sobie życzy i wtedy najczęściej słyszy prośby o „Suzanne” i „Hallelujah”, czyli… piosenki swojego ojca. Wtedy, niby na złość, wykonuje on swoje utwory. Jednak podczas warszawskiego koncertu nie trzeba było specjalnie go namawiać. Wykonał piosenkę „So long Marianne”, jednocześnie wciągając publiczność do wspólnego śpiewania refrenu.

 

Mai Bloomfield

 

Mai Bloomfield
źródło: myspace

 

Warto nadmienić, iż jedna z dwojga osób towarzyszących wokaliście, Mai Bloomfield, też ma swój dorobek artystyczny. Przed zasadniczą częścią koncertu wystąpiła ona jako support. Po jej występie właścicielka Agencji Artystycznej PARADAM, Agnieszka Kloryga, zapowiedziała, że w przyszłym roku pojawią się w Polsce inni, równie atrakcyjni wykonawcy. Nie chciała zdradzić, kto to będzie, ale radziła zaglądać na stronę internetową www.paradam.pl, gdzie wkrótce mają ukazać się takie informacje.

 



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy