A jaki był sezon 2010/2011 w wykonaniu stołecznych „Inżynierów”? Na pewno był to sezon ciekawy.
Przed sezonem w stołecznej koszykówce doszło do wielu zmian kadrowych. Były one konieczne ze względu na spadek z ekstraklasy do I ligi Polonii 2011, z którą AZS Politechnika Warszawska współpracuje. Gra w jednej lidze obu stołecznych ekip uniemożliwiła między innymi, tak często stosowaną w sezonie 2009/2010, rotację zawodnikami pomiędzy klubami w trakcie sezonu. Działacze obu klubów zdecydowali więc, że w sezonie 2010/2011 o awans do ekstraklasy będą walczyli „Inżynierowie”, zaś w szeregach Polonii 2011 zagra utalentowana młodzież z zadaniem utrzymania się na zapleczu TBL. Postawione cele udało się osiągnąć połowicznie, gdyż Polonistom nie udało się utrzymać w lidze.
W składzie AZS PW znaleźli się:
Zawodnicy ci stanowili mieszankę doświadczenia ekstraklasowego, zdobytego w barwach Polonii 2011 w sezonie 2009/2010 oraz młodzieńczej fantazji. Dodatkowo na ławce trenerskiej doszło do zamiany: Arkadiusz Miłoszewski zajął się młodzieżą w Polonii 2011, a zawodników Politechniki objął Mladen Starcević. Taka mieszanka zapowiadała sezon ciekawy i emocjonujący w wykonaniu stołecznych „Akademików”.
W fazie zasadniczej sezonu „Inżynierowie” rozegrali 29. spotkań (w rundzie rewanżowej nie grali z Victorią Górnikiem Wałbrzych, który został w trakcie sezonu zawieszony).
Już początkowe mecze sezonu pokazały, że Politechnika ma ekstraklasowe ambicje. Aż do 11. kolejki była zespołem niepokonanym. O sile „Akademików” przekonywali się kolejno: Astoria Bydgoszcz, Olimp Start Lublin, SKK Siedlce, rezewy Asseco Prokomu Sopot, Sokół Łańcut, Spójnia Stargard, Polonia 2011 Warszawa, ŁKS Łódź, AZS Szczecin i Sportino Inowrocław. Mimo tak długiej serii wygranych spotkań widzowie, którzy przychodzili do Hali Gier AWF na warszawskich Bielanach nie mogli narzekać na nudę. Podopieczni trenera Starcevicia wielokrotnie wystawiali widownię na próbę nerwów i dopiero w końcowych minutach zapewniali sobie zwycięstwo. Tak było chociażby w meczu ze Sportino, gdy decydujące o wygranej punkty zdobył osiem sekund przed końcem ostatniej kwarty Michał Nowakowski.
Najbardziej niezwykłym meczem tego okresu były jednak Derby Stolicy. Zawodnicy obu drużyn doskonale znali wszystkie wady i zalety przeciwników, co było widać podczas meczu. Grający w bielańskiej hali w roli gospodarza koszykarze Polonii 2011 nie przestraszyli się rewelacji sezonu, jak już wówczas określano ekipę „Inżynierów” i dwie minuty przed końcem meczu tracili do AZS-u tylko jeden punkt. Fantastyczna czwarta kwarta Polonistów nie pozwoliła odwrócić losów spotkania i za derbowy mecz komplet punktów zgarnęli zawodnicy Politechniki. Jednak wynik 85:79 pokazał, że w młodych zawodnikach Polonii 2011 jest potencjał.
To co przez dziesięć początkowych kolejek I ligi okazywało się być niemożliwe do wykonania przez jakikolwiek zespół, dokonało się w jedenastej serii spotkań. „Inżynierowie” znaleźli w końcu w lidze pogromcę. Okazał się być nim zespół MKS-u Dąbrowy Górniczej, który przed własną publicznością wygrał 83:69.
Spośród wszystkich spotkań całej fazy zasadniczej najbardziej dramatyczny mecz zawodnicy AZS-u rozegrali w Wałbrzychu w 12. kolejce. Na minutę przed końcem zespół z Wałbrzycha prowadził 83:78. Zawodnicy Politechniki dwukrotnie doprowadzali w przeciągu 60 sekund do remisu, z czego ostatnie punkty, po rzucie Michała Nowakowskiego, padły równo z końcową syreną. W dogrywce zdecydowanie lepsi byli stołeczni koszykarze, którzy ostatecznie wygrali 108:99.
Swojego drugiego pogromcy w lidze warszawski zespół nie musiał szukać daleko, znalazł go w Pruszkowie. Był to drugi mecz z rzędu, w którym potrzebna była dogrywka. Tym razem jednak to przeciwnicy AZS PW cieszyli się z wygranej.
Ostatnie dwa mecze pierwszej rundy fazy zasadniczej – z Rosą Radom i GKS-em Tychy – nie przyniosły już tyle emocji i oba zakończyły się wygranymi „Akademików”.
W przerwie noworocznej w zespole AZS Politechniki Warszawskiej doszło do drobnych zmian kadrowych. Do Polonii 2011 powrócił Wojciech Olesiński i Roman Szymański, zaś do „Inżynierów” dołączyli Adam Mata, Daniel Solanikow i Kamil Pietras.
W styczniu rundę rewanżową AZS rozpoczął od pewnej wygranej w Lublinie z Olimpem Startem. W pierwszych dwóch meczach rozgrywanych na Marymonckiej znów nie brakowało emocji i walki o zwycięstwo do ostatniej minuty czwartej kwarty. Tak było w meczach z SKK Siedlce i Sokołem Łańcut. Z siedlczanami decydujące punkty zdobył Wilczek, a wygraną nad zespołem z Podkarpacia zawdzięczać należy Pamule, który 29. punktami w tym meczu ustanowił rekord punktowy wśród graczy Politechniki. Kolejne domowe spotkania były już znacznie spokojniejsze. 20-punktowa wygrana z Polonią 2011, 15-punktowa z AZS-em Szczecin i 16-punktowa z Astorią Bydgoszcz sprawiły, że Hala Gier AWF-u stała się koszykarską „twierdzą”, trudną do zdobycia.
Inaczej wyglądała forma stołecznych koszykarzy w meczach poza Warszawą. Minimalną wygraną ze Spójnią za sprawą punktów Ponitki i pewniejszą ze Sportino przeplotły bowiem porażki z drugim zespołem Sopotu i z Łódzkim KS. Jednak nawet gorsze spotkania nie zachwiały pozycji warszawskiego lidera w tabeli ligowej.
W pierwszym marcowym spotkaniu, AZS po raz pierwszy uległ we własnym obiekcie. Zespołem, który zakończył serię jedenastu ligowych zwycięstw przed własną publicznością był MKS Dąbrowa Górnicza – ten sam, który w pierwszej rundzie fazy zasadniczej zakończył „Inżynierom” 10-meczową passę wygranych ligowych. Kolejne dwa marcowe mecze zakończyły się pewnymi wygranymi Politechniki. Niestety zwycięstwo nad GKS-em Tychy przyćmiła kontuzja jednego z asów z talii Starcevicia – Piotra Pamuły. Młody rozgrywający „Akademików” spotkanie w Tychach zakończył w pierwszej kwarcie z poważnym urazem. Początkowo wydawało się, iż to tylko skręcenie kostki, jednak szybko okazało się, że doszło do złamania kości w pięcie. Kontuzja spowodowała przymusowy rozbrat z koszykarskim parkietem przez kilka kolejek. Już bez Pamuły wygraną ze Zniczem Basket Pruszków we własnej hali warszawianie zapewnili sobie tytuł najlepszej drużyny fazy zasadniczej I ligi, niwecząc jednocześnie myśli pruszkowian o grze w play-offach I ligi.
Ostatni mecz rundy rewanżowej „Inżynierowie” rozegrali w Radomiu. W spotkaniu dwóch mazowieckich drużyn większą determinacją wykazali się radomianie, którzy wygraną zapewnili sobie trzecie miejsce w tabeli i atut własnego boiska w fazie play-off.
W pierwszej rundzie play-off „Akademicy” zagrali ze Spójnią Stargard Szczeciński, która po fazie zasadniczej uplasowała się na ósmym miejscu. Ekipa z zachodniego Pomorza nie była w dwumeczu w stanie zagrozić Politechnice. Przed własną publicznością AZS wygrał 71:56, a na wyjeździe – grając wciąż bez kontuzjowanego Pamuły i bez Mateusza Ponitki, który wyjechał na mecz do Stanów Zjednoczonych – 67:61 i jako pierwszy z grona ćwierćfinalistów zapewnił sobie awans do półfinału play-off, czekając na zwycięską ekipę dwumeczu Sokoła Łańcut ze Sportino Inowrocław.
Półfinałowe spotkania z Sokołem Łańcut przyniosły po raz wtóry ogrom emocji na Bielanach. Przed meczem gospodarze zostali osłabieni brakiem Patryka Pełki, który uczestniczył w wypadku samochodowym. Pierwszy mecz toczył się według dobrze znanego scenariusza – o wszystkim zdecydować miała ostatnia odsłona spotkania, przed którą Politechnika prowadziła zaledwie 53:52. Jednak podopieczni Mladena Starcevicia udowodnili, że są mistrzami końcówek i wygrali całe spotkanie 71:64.
Rozegrany następnego dnia drugi mecz znów okazał się być bardzo wyrównanym. Do przerwy oba zespoły rzuciły po 31 punktów, a po trzeciej kwarcie więcej punktów mieli na swoim koncie goście z Łańcuta. Jednak to ostatnia akcja „Inżynierów” na sekundy przed końcem trzeciej części meczu zadecydowała o dalszych losach meczu. Na rzut ze zbiegu linii środkowej i bocznej boiska zdecydował się Marek Popiołek. Gdy piłka wpadła czysto w obręcz, a syrena oznajmiła koniec 30. minuty meczu ławka Politechniki niemal zwariowała z radości. Pozytywna energia przełożyła się na znakomitą postawę w ostatnich minutach meczu, w których warszawiacy odrobili z nawiązką stratę i wygrali 74:65.
W trzecim meczu, rozegranym w Łańcucie, gospodarzom siły na wyrównany pojedynek starczyło do 12. minuty. Od tego momentu Politechnika stopniowo powiększała przewagę i dzięki równej grze całego zespołu wraz z końcową syreną po raz trzeci w półfinale z podniesionymi głowami z parkietu schodzili gracze AZS-u Politechniki Warszawskiej. Wygrana 90:64 i 3-0 w całym półfinale sprawiła, że „Inżynierowie” zapewnili sobie awans do Tauron Basket Ligi, co oczywiście zostało przypieczętowane „oskalpowaniem” jednego z łańcuckich koszy z siatki.
Oba mecze finałowe, mimo iż wielu określało je mianem pojedynku o „pietruszkę” nie zmniejszyły w żaden sposób motywacji młodych zawodników Politechniki. Pierwsze starcie w Łodzi lepiej rozpoczęli gospodarze, jednak kapitalne: druga i trzecia kwarta w wykonaniu gości (wygrane przez warszawskich koszykarzy 21:7 i 24:10) odwróciły losy meczu na ich korzyść. Na nic zdało się 25. punktów byłego zawodnika warszawskiej drużyny, Krzysztofa Sulimy. On i jego koledzy z ŁKS-u musieli uznać wyższość „Akademików”, którzy wygrali 87:69.
18. punktów przewagi przed rewanżowym spotkaniem finału play-off postawiło warszawski zespół w komfortowej sytuacji. Ostatni, a zarazem najważniejszy mecz całego sezonu był więc okazją do gry dla zmienników i pokazu koszykówki widowiskowej. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną Politechniki 79:64.
Po zakończeniu spotkania w warszawskiej hali zawodnicy z Łodzi odebrali srebrne medale, zaś zespół AZS Politechniki Warszawskiej medale złote i okazały puchar za mistrzostwo I ligi. Obu finalistom nagrody wręczał nowy Członek Zarządu PZKosz i Dyrektor Generalny Polonii 2011 Warszawa, Marcin Widomski.
Na koniec garść statystyk
najlepsze piątki w poszczególnych klasyfikacjach
Suma punktów:
Średnia punktów:
Suma minut na parkiecie:
Średnia minut na parkiecie:
Celne rzuty za trzy punkty:
Celne rzuty za dwa punkty:
Najwięcej zbiórek: