Należą do ścisłej krajowej czołówki, a w ich barwach występują liczni reprezentanci Polski w każdej kategorii wiekowej.
Najbardziej porażka była w nie smak właśnie klubowi oddalonemu o kilkadziesiąt km. Od Warszawy. Nie dość, że przegrana w pierwszym meczu z Juvenią wyeliminowała ich z walki o finał, to dodatkowo w meczu o trzecie miejsce, medal przeszedł im koło nosa.
Budowlani swój sukces zawdzięczają bardzo dobrej pierwszej połowie wygranej dwunastoma punktami. Wynik 19:7 nie załamał jednak mazowieckiego jedynaka. Prawdziwe emocje zaczęły się tuż po zmianie stron. W drugich trzydziestu minutach nasz rodzynek zaczął odrabiać straty, przerywając groźne sytuacje. Nie ustrzegł się jednak błędów, co zaowocowało końcowym rezultatem.
Do pełni szczęścia zabrakło raptem trzech „oczek” , czyli jednej skutecznej akcji. Gdyby nie wręcz podwórkowe błędy, nie będąc nawet naciskanym przez rywala. W kilku takich przypadkach, sochaczewianiom wypadała piłka. Sprawiali wrażenie, jakby mieli niedowład rąk.
Także i łodzianie powinni się czasem lepiej zachowywać. Przechodzili bez problemu szyki obronne, będąc praktycznie sam na sam z bramką, a mimo to do swego dorobku nie dopisali kolejnych punktów. W ostatniej chwili jakimś cudem doganiali ich defensorzy. Skończyło się więc tylko na 21:24.
Momentami chaotyczna gra oraz ostateczne rozstrzygnięcie, nie znaczy wcale, że Orkan łatwo sprzedał skórę. Pierwsze zielone światełko w tunelu ujrzał dopiero w 40 minucie, i walczył do końca o swoje. Przyłożenie oraz podwyższenie zniwelowało prowadzenie gości do siedmiu pkt. Przy stanie 14:19 po kolejnym przyłożeniu gości znów zrobiło minus dziesięć.Czasu zostawało co raz mniej, czego nie można powiedzieć o dramaturgii.
„Orkanowcy” znów zanotowali serię siedmiu kolejnych punktów, ale niestety było ich o trzy za mało, by po zawodach odtańczyć taniec radości, tradycyjnie praktykowany w tej dyscyplinie. Mieli tylko i aż 180 sek. , ale mimo wielkich starań, niestety nie odmienili już losów spotkania. Nawet najprostsza akcja dałaby im wyrównanie. Przy przyłożenie wyszliby na prowadzenie.
Kilka pomyłek i nieporozumień w zespole sprawiło, iż marzenia o podium będą musieli odłożyć przynajmniej do przyszłego roku. Już w kategorii juniorów, a nie jak teraz, kadetów.
Wyrokowania o przedwczesnym finale, potwierdził ten zasadniczy. W ostatecznej rozgrywce, zdecydowanie górą byli lublinieccy imiennicy „drużyny z brązu”. Roznieśli w pył „czarnego konia” rozgrywek, Juvenię.
Pokazali krakowianom, że były to dla nich za wysokie progi, co nie umniejsza oczywiście sukcesu ch
łopców z Grodu Kraka. Ci nie zdołali zdobyć żadnych punktów (sic!), tracąc ich 29.
Nie zmienia to jednak faktu, że podczas uroczystego zakończenia z udziałem samego selekcjonera kadry młodzieżowej, otrzymali oni liczne powołania. Podobnie jak triumfatorzy, obaj Budowlani i Posnania. Honoru i zaszczytu reprezentowania naszych barw dostąpili zresztą zawodnicy wszystkich uczestników Młodzieżowej Wojewódzkiej Olimpiady.
Zaskakująca była nominacja tylko dwóch zawodników Orkanu. Każdy z jego graczy kiedykolwiek grał już Orzełkiem na piersi. Mazowsze będzie reprezentował też jeden z zawodników nie występującej na tych mistrzostwach Pogoni Siedlce.
Orkan pomimo lekkiego zawodu jaki sprawił, i tak w sporym stopniu powiększył dorobek w klasyfikacji punktowej województw. Znajdujemy się w niej na trzecim miejscu, zaś w medalowej na siódmym.