„Biało- Czerwoni” wyszli bardzo zmotywowani na parkiet. Wiedzieli o jak ważną stawkę walczą. Do przerwy prowadziliśmy jedenastoma punktami. Później trochę odpuściliśmy, czego efektem były remisowe i przegrane dwie następne kwarty. Mimo wszystko utrzymaliśmy przewagę, lecz nie miało to już większego znaczenia przy równoczesnej wygranej z Rumunią, z którą rywalizowaliśmy od drugą lokatę w grupie.
zdj. www.zniczbasket.com
Gdyby nie wcześniejsza porażka z nimi, nie musielibyśmy nasłuchiwać wieści z ich spotkania. Rumunia jest teoretycznie słabsza od nas, a to jej przyszło świętować awans do następnej rundy. W przebywającej w Sarajewie reprezentacji, było czterech mazowieckich zawodników. Grali praktycznie tylko zawodnicy Znicza Pruszków, bo incydentalnych występów nękanego kontuzjami Michała Kwiatkowskiego, nie ma nawet co liczyć.
Pruszkowianie nie zawiedli i tym razem, co niestety i tak nie przełożyło się na sukces drużyny narodowej. Każdy z nich mógł pochwalić się dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Bohater inauguracyjnej potyczki z Macedonią, Wojciech Fraś, wzbogacił swój dorobek o kolejnych 14 pkt. „Oczko” mniej miała pozostała dwójka MKS-u, Marek Szumełda-Krzycki i Michał Sokołowski.
W Bośniackiej imprezie zdobywali odpowiednio 70, 55 i 44 pkt. Dodatkowo Sokołowski notował średnio po kilkanaście asyst.