W pierwszym meczu, beniaminek Ekstraklasy, utrzymywał tylko do przerwy kontakt z najlepszą polską ekipą. Wynik wynosił tylko 10:6 i wydawało się, że zespół z Bielan może sprawić miłą niespodziankę. Stało się jednak inaczej. Punkty zdobyte w pierwszej połowie były jedynymi podopiecznych Andrzeja Folca w tym spotkaniu. Po zmianie stron Arkowcy dołożyli ich 17, zapewniając sobie pewną wygraną 27:6.
Zupełnie inny przebieg miało mieć spotkanie, z piątym w zeszłym sezonie, Orkanem. Derbowa potyczka dla „Awuefiaków” szybciej się skończyła niż zaczęła. Po niespełna 10 minutach boisko, na skutek urazów, musieli opuścić Łukasz Miskiewicz i jego imiennik, Nowosza. Taki obrót sprawy źle wróżył gospodarzom, ale nie stawiał ich jeszcze w beznadziejnej sytuacji. Przyłożenie zaliczył Grzegorz Osiadacz, ale już po chwili boiskowy zegar wskazywał rezultat 7:7. Takim też wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.
Mecz AZS-Orkan
zdj. www.azsawf.com
Po przerwie, niestety, doszło do powtórki z pierwszej części gry. Boisko musieli opuścić Paweł Plicht i Łukasz Powałka co w zasadzie odebrało AWF-owi realne szansę na remis. Goście od tego momentu kontrolowali przebieg meczu spokojnie punktując gospodarzy. Zaowocowało to wysoką wygraną 36:12.
W nastepny weekend bielańskich rugbystów czeka jeszcze trudniejsza przeprawa. Podejmą ich bowiem, krajowi wicemistrzowie, Budowlani Łódź. Jeśli urazy poszkodowanych zawodników okażą się poważniejsze, można liczyć się z trzecią porażką z rzędu.
Po spotkaniu z łodzianami, do końca rundy jesiennej, pozostanie tylko sześć meczy (jeden awansem z wiosny), w tym z niezwykle silnymi zespołami Lechii Gdańsk i Ogniwa Sopot. Jeśli gra AWF-u nie poprawi się, i nie będzie dopisywało mu zdrowie, na wiosnę będzie czekała ich trudna walka o zachowanie ligowego bytu.