Warszawa (nazwa formalna: miasto stołeczne Warszawa) to miasto w centralnej Polsce, na Mazowszu; od 1596 stolica Polski. Ważny ośrodek naukowy, kulturalny, polityczny oraz gospodarczy. Największe pod względem liczby ludności (1 692 854 mieszkańców w grudniu 2004) i powierzchni (517,90 km²) miasto w Polsce. W Warszawie mieszczą się siedziby parlamentu (Sejmu i Senatu), Prezydenta RP, Rządu i innych władz centralnych. Warszawa jest także stolicą województwa mazowieckiego. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Warszawa)
Gdy patrzę na Warszawę ze środka Polski oraz Europy (Piątek k. Łodzi), spoglądam na wschód. Gdy patrzę z rodzimej Zielonej Góry, to jest to wschód dość daleki.
Bywając jednak w Warszawie mam już na to pogląd nieco inny.
Koncentracja kluczowych instytucji życia gospodarczego, kulturalnego, instytucji nauki i ośrodków decyzyjnych szczebla centralnego.
Jedyny międzykontynentalny port lotniczy w Polsce, ogromny węzeł logistyczno-dystrybucyjny i transportowy, potężne centrum handlu, usług, biznesu.
Miejsce gdzie ściągają ludzie z całej Polski na zwiedzanie, na zakupy, na sympozja i konferencje, na szkolenia, na koncerty, na większe czy jeszcze większe „biznesy”. Ściągają za edukacją, pracą, przygodą, sukcesem.
Gdzie ściągali - jeszcze do niedawna (teraz spoglądają częściej na Londyn czy Dublin), na lepsze – przy najmniej w sensie materialnym – życie.
To jedyne polskie miasto z wciąż kształtującym się centrum typu City, skupionym wokół niebywale charakterystycznego Pałacu Kultury i Nauki.
Miasto z rozpoznawalnymi powszechnie symbolami i zabytkami. Miasto bardzo historyczne, choć sama historia go nie oszczędzała.
Ale, o czym to ja chciałem pisać...
Aha - do Warszawy wpadać lubię, bo choć kiedyś lubiłem mniej, to teraz jakoś bardziej..
Od kiedy po bez mała miesięcznym zesłaniu do kniei Lasów Janowskich, gdzie miejscowość miała bodaj kilka domów, a profil demograficzny mieszkańców oscylował wokół wieku emerytalnego, gdzie na głównym skrzyżowaniu dróg można było się wieczorem położyć i rozmawiać spokojnie przez telefon (tylko tam był zresztą zasięg); przyjechałem do Warszawy: byłem oczarowany. W poczuciu jakbym powrócił do cywilizacji.
Lubię wpadać. Lubię odnajdywać ciekawe miejsca. Zamiast wydeptanego butami setek turystów Placu Zamkowego i Starego Miasta, odkryłem dla siebie Rynek Nowego Miasta, który byłby jakby przeniesiony żywcem do tętniącej metropolii z jakieś sennej polskiej prowincji.
Lubię przejść się ulicami urokliwego przedwojennego Starego Mokotowa, gdzie onegdaj kiedyś każda kamienica miała swoją portiernię, a gdzie obecnie kręci się wątki do serialu „M jak Miłość”. Polem Mokotowskim iść pod pomnik-mauzoleum Armii Czerwonej.
O dziwo – a może trochę na szczęście - w Warszawie taki się ostał, choć sama armia już na szczęście nie.
Lubię tak sobie wędrować, jak onegdaj bladym świtem, szedłem z Wierzbna na Plac Defilad. Co rusz wzrok mój napotykał tablicę upamiętniającą jakieś wydarzenie z historii.
To cała nasza stolica – pełna historii bliższej i dalszej, gdzie nawet poczciwe swojsko brzmiące Rondo Babka ma zaszczyt stania się nobliwym Rondem Zgrupowania AK Radosław.
Lubię tą monumentalną panoramę centrum z praskiego brzegu na Skarpę Wiślaną, gdzie po lewej ręce widzimy te nowo-stołeczne lustrzane nowo-wieżowce otaczające cokołem Pałac Kultury, tak jak kamienne bloki pradawny zegar słoneczny w Stonehenge, a po prawej ujmujące (neo-)historycznym kształtem Stare Miasto.
Lubię mistyczny widok przez okno w dachu samochodu na pylon i liny Mostu Świętokrzyskiego. I tunel pod Starym Miastem, czyli na Trasie W-Z z jej ciekawie rozwiązanymi rozjazdami
Lubię nawet Plac Defilad – szczególnie po zmroku, gdy festiwal światła nadaje mu – równie z bliska jak z oddali - magiczny urok, a zarazem festiwal ciemności spowija dostatecznie dobrze wszelkie jego mankamenty.
Na nim to za dnia festiwal wszelkich nań dostępnych stylów architektonicznych mógłby z powodzeniem obdarować wiele epok, podczas gdy występuje w jednej chwili i miejscu.
Na nim też pną się ku górze Złote Tarasy, symbol nowych czasów.
Niebawem zniknie zeń bryła Dworca Centralnego i szereg innych „estetycznych” miejsc.
Po imponującej w planach przebudowie Plac Defilad nabierze z pewnością wiele ładniejszego i spójnego charakteru, jaki zasługuje centralny plac stolicy w sercu Europy.
Warszawa to miejsce pełne miejsc dziwnych i ciekawych. Wciąż nie odkrytych, wciąż odkrywanych, wciąż odkrycia wartych.
Czyż, bowiem jest gdzieś inne miasto, które nazwało jedną ze swych ulic imieniem Antka Rozpylacza?