Ja się można dowiedzieć z oficjalnej strony "Ratusza" traktującej o warszawskiej Wiśle zmieniono całkowicie zasady pobierania tzw. opłat portowych, a w istocie podatku dennego. Patrz poprzednie artykuły:
Zniesiono podział na łodzie sportowo-turystyczno-rekreacyjne, barki mieszkalne oraz statki usługowe, w zamian za to różnicując opłaty w zależności od ich wielkości.
Zarazem wprowadzono, "W związku z brakami infrastruktury portowej"(!), na rok 2010 bonifikatę w wysokości 50% od nowych stawek.
Tym samym "Ratusz" oficjalnie przyznał się do pobierania haraczu, t.j. opłaty za nic - na podobieństwo złośliwego krasnala zwanego „panem pięć złoty” wyskakującego z nadjeziornych mazurskich krzaków (przez przypadek, nawet najniższa wysokość opłaty dobowej wynosi akurat 5 zł)!
Ale biurokraci musieli jakoś sobie tę "bonifikatę" powetować.
Wprowadzono więc zarazem nowe, wyższe stawki podatku dennego dotyczące łodzi powyżej 12 m2 powierzchni.
I tak okazuje się, że za postój "Leśnego Dziadka" należącego do typu "Orion" którego długość wynosi 5,93 m (faktycznie nieco ponad 6 m ponieważ przedłużyłem mu dno na rufie), a szerokość 2,09 m zapłaciłbym rocznie nie tak jak dotąd być miało 600 zł, lecz już z uwzględnieniem "bonifikaty" 875 zł haraczu, bowiem jego powierzchnia nawet bez tej przeróbki wyniosłaby 12,4 m2.
To więcej niż obecnie płacę w WKW (z infrastrukturą ale bez żadnej bonifikaty, np za udział w pracach na rzecz klubu) dokąd musiałem się przeprowadzić w wyniku dotychczasowych działań Urzędu i pana Piwowarskiego.
Mniejsze od Oriona jachty spotyka się obecnie rzadko (w praktyce głównie bezkabinowe łodzie wędkarskie), można więc uznać że granicę 12 m2 przyjęto nieprzypadkowo. Zupełnie jak niesławnej pamięci granicę 5 m długości jachtu, do prowadzenia którego nie były wymagane żadne uprawnienia.
Wtedy też, jak Jaruzelski socjalizmu w stanie wojennym, "władza żeglarska" broniła tego limitu, mając na względzie, że większość jachtów prywatnych mieści się w granicach 7,5 m długości, tak więc obecnie obowiązujący limit zwalnia ich właścicieli od obowiązku posiadania uprawnień.
Więc niechaj pan Piwowarski tutaj nie zaciemnia haraczy aktualnej ekipy, która najpewniej potraktuje Święto Wisły w charakterze startu do kampanii wyborczej, aby przez kolejne 4 lata wywłaszczać warszawiaków ze wspólnego dobra.
Nie sposób ukryć, iż rzekome pójście na rękę wodniakom okazało się kolejnym wprowadzaniem w błąd opinii publicznej.
A tegoroczne Święto Wisły okaże się w istocie chocholim tańcem, skoro intencje władz jawnie już zmierzają do wykorzenienia resztek wodniactwa w Warszawie.
Tomasz Janiszewski