Zima się trzyma z daleka, szronu ni kry nie ma, ptaszków kilka typu orłowatego okupuje Kępę Kiełpińską gdzie bobry prują bazie beztrosko.
Plan jest taki: niedziela 21 stycznia o godz. 10.06 (słownie:
dziesiąta zero sześć) autobus typu jelcz, koloru czerwonego, oznakowany dla niepoznaki jako Ł- Bis, odjeżdża cicho (odjeżdża i nie ma zmiłuj, więc trzeba przyjść zawczasu i zasadzić się nań) z przystanku Pl. Wilsona 02 (na Słowackiego vis a vis urzędu gminy).
Złośliwy kierowca pobiera haracz od zaspanych pasażerów i mrucząc pod nosem zaklęcia wiezie ich do opuszczonego PGR-u w Łomnej. Przebudzenie następuje w kaplicy grobowej Antoniego Trębickiego (1834), gdzie kości starego generała walają się na podłodze sprofanowanej krypty, a przy ołtarzu nie mszalne winka pijane bywają. Paciorek za spokój duszy zmarłych a goroteksowe ochraniacze na dolne części odnóży i ku rzece przedzierać się będziemy.
Przewodnikiem legendarny Tadeusz Szyszkowski z Dziekanowa Polskiego, który własną piersią łabędzie karmi, wnyki zdejmuje i wie, co nad rzeką piszczy, bo mieszka tu przecież i słyszy te piski z bagażników przecież. Lornetki i aparaty obowiązkowo, gumofilce i kawałek karimaty do usiąścia.
Nie ma sklepu, nie ma ławki, nie ma baru, pada deszcz i nie ma liści na drzewach.
Jest za to bardzo fajny rezerwat Ławice Kiełpińskie, zimą największy w Polsce chyba koncentrat orłów bielików i im podobnych bestii i korytko rzeki dziwnej, wyspy jakieś i lasy łęgowe podobno tam rosną nawet. Dla zrównoważenia rozwoju na granicy rezerwatu największa zwałka gruzu do Wisły w okolicy stolicy (można wziąć cegłę na pamiątkę)
Wycieczka krajoznawcza bezciśnieniowa, bezpłatna i wolna, 3-4 godzinki, powrót z Łomianek.