Ten bogaty finansista, bankowiec i filantrop, zasłynął, jako fundator tanich domów dla robotników na warszawskiej Woli. Rodowity Warszawiak, urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. To jednak był dopiero początek jego niezwykłego związku ze stolicą. Po ojcu odziedziczył zdolności i zamiłowania ekonomiczne, toteż po ukończeniu gimnazjum matematycznego, rozpoczął studia w Instytucie Agronomicznym. Doświadczenie zawodowe zdobywał pracując dorywczo w banku ojca. W wieku 19 lat porzucił studia dołączając do grona polskich patriotów walczących w Powstaniu Styczniowym. W obawie przed represjami carskimi opuścił Warszawę, udał się do Berlina i tam, w 1869 roku, ukończył studia ekonomiczne. Ożenił się z Ludwiką Berson pochodzącą ze sławnej warszawskiej rodziny.
Logo Fundacji Wawelbergów
Następne trzydzieści lat spędził w Petersburgu, gdyż, jako były powstaniec miał trudności z powrotem do Królestwa Polskiego. Zaangażował się mocno w rozwój Domu Handlowego Wawelberg – tak w stolicy, przy ul. Fredry, jak również jego oddziału w Sankt Petersburgu przy Newskim Prospekcie. Tam też, w stolicy imperium carskiego, młody Wawelberg dysponując początkowo skromnym kapitałem, zaczął spełniać się również w działalności filantropijnej. Był organizatorem tanich garkuchni dla najuboższych studentów, dla rzeszy polskich emigrantów zaczął wydawać miesięcznik „Kraj”, wspierał, ukazujący się w królestwie „Kurier Warszawski” i dotował założone w Warszawie Muzeum Przemysłu.
Po śmierci ojca (w 1891 roku) Hipolit Wawelberg zaczął coraz częściej bywać w Warszawie, toteż jego różnorodna działalność charytatywna niejako automatycznie przeniosła się na ziemie polskie. W 1895 roku dla uczczenia pamięci ojca ufundował szkołę rolniczą w Częstochowie. Była to pierwsza w Polsce prywatna wyższa uczelnia. W 1895 r. wraz ze Stanisławem Rotwandem utworzył w Warszawie szkołę techniczną, która działała aż do 1951 roku, kiedy została wchłonięta przez Politechnikę Warszawską. Wielu znanych inżynierów, nazywających siebie dumnie „Wawelberczykami”, jest absolwentami tej szkoły.
Kamienica Fundacji Wawelbergów
Warszawa ul. Ludwiki 1
Wiek XIX był również wiekiem gwałtownego rozwoju przemysłu i naturalną konsekwencją tych przeobrażeń było pojawienie się grupy ludzi najniżej uprzywilejowanej - tzw. klasy robotniczej. Zastanawiające jest, że to właśnie postęp pogłębiał przepaść między bogatymi i biednymi. Jak w każdym kraju również i na ziemiach polskich pojawiali się ci, którzy nie chcieli się godzić na tak złe warunki życia najuboższych. Czasem przybierało to formę protestu, rebelii, czasem zaś – jak w przypadku Hipolita i jego żony, Ludwiki – działania na pożytek całego społeczeństwa.
W 1897 roku, wraz z małżonką, założył fundację tanich mieszkań robotniczych i wsparł ją ogromną na owe czasy kwotą 300 000 rubli. Przeznaczona była ona na budowę kamienic dla najbiedniejszych robotników warszawskich, i to, co jest szczególnie cenne, bez względu na ich wyznanie. (zdjęcie nr 5). Wawelberg bowiem, całe swoje życie propagował ideę zgodnego współistnienia społeczeństwa żydowskiego z polskim i wierzył, że gdy ludzie się poznają oraz będą mieszkać obok siebie, to jest możliwe wygaśnięcie wszelkich antagonizmów.
Pamiątkowe tablice na kamienicy
Fundacji Wawelbergów
Warszawa ul. Ludwiki 1
Fundator zdążył jeszcze wziąć udział w uroczystym otwarciu kolonii domów. W roku 1901 zmarł i został pochowany na cmentarzu żydowskim w Warszawie. Jednak Fundacja Tanich Mieszkań jego imienia działała dalej i parę lat później zabezpieczono również, w nowo powstałej kamienicy przy ulicy Ludwiki 1, potrzeby socjalne ubogiej inteligencji.
Widok na osiedle tanich mieszkań
Fundacji Wawelbergów
Również i dziś, mimo wojennych zniszczeń, można dostrzec pozostałości dawnej świetności Wawelbergów. Świadczą o tym nie tylko częściowo odrestaurowane i wciąż zamieszkałe budynki, ale również świetnie zachowane kute kraty z monogramem Fundacji, tablice pamiątkowe ku czci Fundatorów oraz rzeźby pozostawione na fasadach.
Zabytkowa krata z monogramem (logo)
na kamienicy Fundacji Wawelbergów
Warszawa ul. Ludwiki 1
Owocem działań Wawelbergów były nie tylko te kolonie – to także szpitale, żłobki, szkoły, działalność wydawnicza. Nie wszyscy pamiętają, że właśnie Hipolit Wawelberg, jako pierwszy zadbał o to, by „książka trafiła pod strzechy”. Nie szczędził on środków na publikacje tanich, broszurowych wydań dzieł polskich pozytywistów. Wsparł również finansowo druk pełnej edycji dzieł Adama Mickiewicza a także czynnie uczestniczył w pracach komitetu budowy pomnika tego narodowego wieszcza. Można by wiele tego wyliczać – Fundacja objęła swoją opieką nie tylko klasę robotniczą, ale i najuboższych, pozbawionych zajęcia – tak, by ci mogli zdobywać wiedzę, kształcić się i wypoczywać.
Tablica upamiętniająca Hipolita i Ludwikę Wawelbergów,
Warszawa ul. Górczeska 16
Pozostałości po koloniach wawelbergowskich to nie tylko wielka lekcja dobroci serca i filantropii. To także ukryta na Woli nauka polskiej historii, odbijającej się w wydarzeniach Europy Zachodniej. Kolonie są ukrytym dziś świadectwem tego, że najwięksi zawsze powinni pomagać najmniejszym, bo równość i godność ludzka znajduje się nie w deklaracjach, ale w czynach.
Zdjęcia: Kuba Szymanik
Artykuł został napisany przez Kubę Szymanika z warszawskiego 7-6 Środowiskowego Hufca Pracy przy ulicy Rabsztyńskiej w ramach projektu „Jestem stąd…kody pamięci” zainspirowanego przez kadrę Hufca