Czas mija. Kolejne wspomnienie Września’ 39 skłania do refleksji… Czy jestem patriotą? W zasadzie, kiedy patrzę wstecz, to widzę zwykłego siedemnastolatka, którego lekcje historie średnio interesowały (no, bądźmy szczerzy, niektóre tematy potrafią być koszmarnie nudne – niezależnie od tego, jak bardzo nauczyciel by się starał). Taki chyba urok nas wszystkich – każdy ma swoje pasje, zainteresowania; każdy inaczej wyraża siebie. Ja słucham muzyki – różnej. Do tego stopnia, że kiedy w ręce mi wpadła płyta L.U.C.a „39/89 – Zrozumieć Polskę”, popatrzyłem na nią najpierw jak na dziwne moralizowanie z raperem w roli głównej, ale dałem jej szansę. I mógłbym, co nieco o tej płycie napisać. O płycie, która tak naprawdę jest raczej słuchowiskiem, w której zaintrygował mnie jeden z jej utworów.
„Tribute to Stefan Starzyński” to dziwny „kawałek”. Abstrahując od samego tekstu, zainteresował mnie jego bohater. Historia przypisuje mu wiele zasług. A ja o nim wiedziałem bardzo niewiele, tyle, co nic. Tymczasem okazało się, że miał on większy wpływ na Warszawę niż sądziłem. Ten właśnie Prezydent - „Warszawiak Stulecia” zasłynął z wybudowania ponad 100 tys. mieszkań, oddał do użytku 30 szkół, Muzeum Narodowe, halę na Żoliborzu, odrestaurował Pałac Blanka, Arsenał i Pałac Brühla, założył Muzeum Piłsudskiego w Belwederze, przygotował projekt budowy sieci metra i rzucił realizowane dziś hasło „Warszawa frontem do Wisły”. Jednak największy mój podziw wzbudziła Jego bohaterska postawa w trakcie pełnienia funkcji komisarza cywilnego przy Dowództwie Obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku. Jestem pod wrażeniem Jego znakomitego talentu organizatorskiego, umiejętności podtrzymywania ducha oporu ludności stolicy. Z zadumą wsłuchiwałem się w słowa fragmentu przemówienia radiowego, w którym wypowiedział pamiętne słowa: "Chciałem, by Warszawa była wielka (...) I dziś widzę ją wielką...”.
Pomnik Stefana Starzyńskiego - Plac Bankowy
Fot. Mariusz Kabat
Tylko…, jakim cudem udało się to prezydentowi, który działał w latach 1934-1939? Nie mogłem sobie „odpuścić” i zacząłem sprawdzać dokładnie, jak się potoczyły jego losy. Szczerze mówiąc – na początku dla mnie był po prostu upartym eks-prezydentem, którego motywy działania zrozumiałem dopiero później. Wymagało to przekopania się przez sporo artykułów, jedną czy dwie książki i pochodzenia trochę po mieście. Wyobrażacie sobie człowieka, który po odmowie ewakuacji przyjął funkcję komisarza cywilnego przy Dowództwie Obrony Warszawy? Ja już potrafię. Starzyński w tym momencie zaczął mi się jawić, jako człowiek zdeterminowany do obrony swojego miasta – miasta, o które walczył i o które dbał. Miasta droższego mu niż jego własne życie.
Aresztowano go w ratuszu niecałe dwa miesiące po rozpoczęciu wojny – pod koniec października 1939 r. Najpierw osadzono go w Pawiaku. W grudniu – w Moabicie w Berlinie. Potem było Dachau, a słuch o nim zaginął. I wciąż trudno mi uwierzyć, że dziś, po tylu latach, historycy wciąż mają wątpliwości, kiedy i gdzie został zamordowany.
A teraz? Teraz pozostała tylko pamięć. I kamienie węgielne oraz uroczystości. Czego jednak się nauczyłem przez ten jeden kawałek L.U.C.a. Istotne, jak się opowiada o historii. Istotne jest to, czym bez historii jesteśmy. A jesteśmy „pustymi skorupami”, nieświadomymi tego, że jeden człowiek mogł zainicjować tyle działań, ilu nie uradziłaby cała grupa współczesnych mędrców.
Wideoklip do utworu L.U.C
Tribute to Stefan Starzynski
z albumu 39/89 Zrozumieć Polskę