Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Znikająca Warszawa

2007.01.06 g. 09:35

Znika zajezdnia autobusowa „Chełmska”

A miała dopiero 46 lat
Zajezdnia autobusowa Miejskich Zakładów Autobusowych m.st. Warszawy o numerze R-6 CHEŁMSKA (do 2006: R-9) mieściła się w Warszawie, na Mokotowie, przy ul. Chełmskiej 1/5. W ostatnich latach eksploatacji była najmniejszą warszawską zajezdnią autobusową. Wieści i informacje o zamknięciu zajezdni i sprzedaży tego kawałka miasta słychać było na długo przed jej oficjalnym zamknięciem i nieoficjalnym pożegnaniem.

24 października 2005 roku, na otwartym zebraniu związkowym Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w świetlicy zajezdni R-9 „Chełmska”, pan Janusz Bosakirski – Członek Zarządu MZA odpowiedzialny miedzy innymi za pion techniczny i przewozów, tak mówił o losach Chełmskiej:

 

Sprawa zajezdni przy Chełmskiej jest niestety przesądzona. Sam widziałem już plany bloków ustawionych w kształcie litery „C”, które maja tutaj stanąć po zajezdni, jak również nowa ulicę, łączącą Chełmską z Centrum „Panorama”. Wygląda na to, że, raczej Chełmska nie powtórzy historii z Inflancką, która do tej pory nie jest jeszcze sprzedana i nic się tam nie dzieje. Może małym pocieszeniem jest, że, być może Władze Warszawy w postaci Rady Warszawy i Zarządu, w przypadku Chełmskiej, część pieniędzy ze sprzedaży terenu przekażą do MZA, ale nie jest to jeszcze pewna sprawa, o której można mówić jak o pewniku. W ostatnich dniach zapadła wreszcie decyzja o przyznaniu warunków zabudowy nowej zajezdni przy Marywilskiej na Targówku. Zajezdni na około 200 autobusów, Jednak, myślę, że ruszy ona nie wcześniej jak za trzy lata, a jest to związane miedzy innymi z długotrwałymi przetargami na projekt, wykonawcę itd.
(Relacja ze spotkania)

 

Pożegnania zajezdni rozpoczęły się 25 marca 2006, na tydzień przed zamknięciem.
Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej postanowił zwiedzić trasy linii jakie obsługiwały autobusy z Chełmskiej.
Relację wraz ze zdjęciami z przeglądu wykonanego autobusem z Chełmskiej można zobaczyć na stronach Przegubowca

Miłośnicy komunikacji przygotowali na pożegnanie okolicznościową koszulkę

 

Po 31 marca zajezdnia dokonywała swego żywota.
Licytację urzędnicy miejscy zorganizowali przed wyborami samorządowymi, gdy w Warszawie trwała ostra walka o fotel Prezydenta.
22 listopada w salce konferencyjnej miejskiego biura nieruchomości przy ulicy Koszykowej zebrało się 12 firm, które zainteresowane były kupnem ziemi w tym miejscu.
Miejsce jest bardzo atrakcyjne, gdyż miasto wydało tzw. decyzję o warunkach zabudowy dopuszczającą w tym miejscu budowę ośmiopiętrowych budynków z jedną 15-piętrową tak zwaną dominantą, od strony skrzyżowania z ul. Witosa.
Można tam umieścić około 100 000 metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej.

 

W trakcie licytacji stawkę przebijano prawie 200 razy.
Zwyciężyła hiszpańska firma deweloperska Sando Inmobiliaria. Hiszpanie pokonali takie firmy jak: Dom Development (jeden z największych inwestorów mieszkaniowych w Warszawie), ING Real Estate (kończy budować centrum handlowe Złote Tarasy przy Dworcu Centralnym), Echo Investment, Budimex Nieruchomości (tuż obok zajezdni kończy budować osiedle Chełmska 9), amerykański deweloper AIG/Lincoln (występował poprzez spółkę-córkę), a także kilku hiszpańskich deweloperów, którzy dopiero wchodzą na polski rynek: Grupo Prasa (w zeszłym roku kupił tereny Browarów Warszawskich na Woli) czy Grupo Lar.
Sando Inmobiliaria swą pierwszą warszawską inwestycję zacznie budować przy ul. Górczewskiej na początku przyszłego roku.

 

Sando Inmobiliaria wylicytowała ponad 8 200 zł za metr kwadratowy, czyli ponad 370 milionów zł za ziemię, na której wybuduje ekskluzywne osiedle.
Wiadomo już, że to osiedle na Chełmskiej zaprojektuje pracownia JEMS Architekci, a ceny za metr kwadratowy mają zaczynać się od ok. 9 000 zł. Na osiedlu mają być zarówno mieszkania o średnim jak i wysokim standardzie.

 

Ale zanim osiedle zostanie wybudowane powspominajmy jeszcze zajezdnię, a jak mawiali kierowcy - „oborę” na Chełmskiej.

 

Zajezdnia R-9 została oddana do użytku 16 stycznia 1960 r. z jako zajezdnia trolejbusowa a pierwsze autobusy pojawiły się tu 2 października 1966 roku.
W kolejnych latach zmieniał się tabor jego modele i typy.
Trolejbusy zniknęły z ulic Warszawy w 1973 roku a na ich miejscu stanęły eleganckie Berliety. Było ich prawie 300 (nr 3001-3292).
W latach 1980-84 ze względu na olbrzymie problemy eksploatacyjne wymieniono wszystkie Berliety na Ikarusy 280 (numery boczne 2929-2990) i Ikarusy 260 (numery boczne 201-390).
Ikarusy panowały na R-9 do 1992 roku, kiedy to rozpoczęto dostawy zmodernizowanego Jelcza PR110. W lutym 1997 r. dostarczono pierwsze Jelcze M121M, a w grudniu 1999 r. przegubowe Jelcze M181M. W 2001 roku liczba autobusów niskopodłogowych wzrosła za sprawą dostaw Solarisów Urbino 15 i MAN-ów NG313

 

W 1992 roku część hali wraz z placem od strony ul. Chełmskiej zajął supermarket Billa przekształcony w 2002 roku w Elea.

 

Oficjalna data likwidacji zajezdni Chełmska R-9 to 1 kwietnia 2006 roku.
Autobusy zostały przeniesione do pozostałych pięciu pozostałych zajezdni.
Zajezdnia przy Chełmskiej to już czwarta baza, którą ratusz likwiduje w ciągu ostatnich 11 lat. Pozostałe trzy istniały na Pożarowej na Bródnie, w Piasecznie i na Inflanckiej.

 

No i to koniec 46-cio letniej historii tej okolicy. Jedni się cieszą, drudzy nie. Okoliczni mieszkańcy przywykli już do zapachu spalin z odcieniem przepalonego oleju silnikowego. Być może budzi ich przed czwartą rano brak warkotu motorów maszyn wyjeżdżających na trasy a zimą nie utula do snu pomruk niegaszonych na noc silników (oczywiście w przypadku bardzo ciężkiej zimy, bardzo).

 

 

I wydaje się, że miasto zgarnęło kasę szczęśliwy, zwycięski deweloper już liczy zyski ze sprzedaży apartamentów, a tymczasem część terenów jest objęta roszczeniami spadkobierców dawnych właścicieli.

Choć urzędnicy miejscy zapewniali, że sprawa gruntów jest uregulowana to jak podaje portal tabelaofert.pl, zdaje się być inaczej.

 

W artykule „Kłopoty z zajezdnią” możemy przeczytać, że:

 

- Na działce, która została włączona do zajezdni, stał mój dom rodzinny, wybudowany przed II wojną światową przez dziadka - mówi jeden ze spadkobierców byłego właściciela gruntów przy ul. Czerniakowskiej, który prosił o zachowanie anonimowości. - O sprzedaży zajezdni dowiedzieliśmy się z prasy, nikt z miasta nas nie poinformował o takich planach - dodaje. Jego rozgoryczenie jest spowodowane też tym, że wniosek o odszkodowanie, złożony ponad ćwierć wieku temu, do tej pory nie został nawet rozpatrzony.

 

Sporną nieruchomość odebrano właścicielom na mocy tzw. dekretu Bieruta z października 1945 r. W 1948 r. działka została przejęta przez gminę m.st. Warszawy. Decyzja wywłaszczeniowa określała też warunki, na jakich ma zostać wypłacone odszkodowanie. Tego jednak byli właściciele nie doczekali. Odszkodowania nie mogą się też doczekać ich dzieci. A gra toczy się o dużą stawkę. Spadkobiercy chcą uzyskać rekompensatę za wywłaszczenie około 3 tyś. mkw. gruntu. Gdyby wysokość odszkodowania ustalić w oparciu o cenę, po jakiej miasto sprzedało zajezdnię, do spadkobierców powinno trafić ponad 21 mln zł.

 

- Sprawa o odszkodowanie ciągnie się od 1985 r. Z prasy dowiadujemy się, że teren zajezdni został sprzedany po astronomicznej cenie. Miasto zarabia krocie na gruncie, który należał do naszej rodziny, a my tymczasem jesteśmy odprawiani z kwitkiem – mową rozgoryczeni spadkobiercy.

 

Władze miasta zapewniają jednak, że działki, których dotyczą roszczenia, wydzielono z terenu zajezdni i nie zostały sprzedane. - Do zbycia przeznaczono część terenu, co do którego nie stwierdzono roszczeń byłych właścicieli – czytamy w piśmie podpisanym przez Jakuba Rudnickiego, zastępcę dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami.
Spadkobiercy nie wierzą urzędnikom. - Nie poinformowano naszej rodziny o żadnych podziałach. Wiemy, że numer naszej działki jest identyczny z numerem tej, która została sprzedana - mówi jeden z nich.

 

 

 A jak pisze Paweł Zadrożny, redaktor Przegubowca:

 

"swoistym requiem dla tej zajezdni było zorganizowanie na jej terenie 20.05.2006 roku I Międzynarodowego Zlotu "Ogórków" - pierwszej tego typu imprezy w Polsce.

Warto też nadmenić, że po raz ostatni nieczynna już zajezdnia gościła autobusy podczas wizyty papieża Benedykta XVI. Pojazdami tymi przyjechali do Warszawy pielgrzymi, a na terenie byłej zajezdni znajdował się specjalnie przygotowany dla nich parking."


O zajezdni na Chełmskiej zapewne jeszcze nie raz usłyszymy i przeczytamy.
Jednak dziś nieodwołalnie przechodzi do historii.

 

Źródła Informacji:

 



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy