I moje wątpliwości dotyczą odbioru tego skądinąd błyskotliwego tekstu, przekazanego równie ekspresyjnie przez Wojciecha Solarza .
Wszystko, bowiem zależy, które przesłanie wybierzemy jako to właściwe, interesujące nas, z którym się utożsamiamy, które stanowi dla nas wartość.
Czy wystarczy nam kabaretowa satyra wyśmiewająca rzeczywistość, którą żyje nasze społeczeństwo, wzmocniona efektowną zapowiedzią występu przez megafon tudzież kanapami i stolikami z płonącymi świecami dla licznej publiczności?
Czy wybierzemy paplaninę o niczym, taką dla śmiechu, a przeciąganą bez celu w nieskończoność?
Czy może postawimy na modne kopanie w naszej przeszłości i wstąpimy do elitarnej grupy rekonstrukcyjnej?
Wnosząc po reakcjach publiczności, która wybuchała śmiechem co i rusz (czego ja osobiście nie podzielałam), odnosiłam wrażenie, iż widzowie wybrali li tylko i jedynie popis show mana na scenie, prawdziwego wodzireja, umiejętnie rzucającego hasła-wytrychy i sprytnie improwizującego „spontanicznie” w pewnych momentach.
Zaiste, prawdziwy kabaret!
A mi do śmiechu nie było... Bo oto okazało się, że jesteśmy społeczeństwem dającym sobą manipulować mas mediom, które podając nam wiadomości o niczym, nadają im rangę wydarzeń. Bo oto okazało się, że w pogoni za mamoną depczemy wszelkie wartości- wszak na wszystkim trzeba zarobić! Bo oto okazało się, że bawimy się w grę pozorów, starannie unikając ryzyka i wyzwań. Bo oto słuchamy tylko tego, co chcemy usłyszeć bez względu na autora „przemyśleń”.
Kochając historię i odtwarzanie przeszłości (jestem wszak archeologiem), podjęłam trudną decyzję wstąpienia do elitarnej grupy rekonstrukcyjnej pana Wojtka. Liczę, że będąc aktywnym jej członkiem, szybko dostąpię wtajemniczenia i posiądę umiejętność przenoszenia się w czasie, do konkretnej bitwy dziejowej. A póki co, zacznę rekonstruować piękną, wąską dłoń pana Wojtka, o długich palcach wirtuoza-pianisty w imię zasady, iż wszystko można zrekonstruować! Bo może mi być potrzebna na polu chwały?!