www.warszawa.plLogin | Usenet | Klub | Linki
Tematy: AdministracjaHistoriaLudzieSpołecznośćGeografiaArchitekturaRozrywkaRozwójPrzyrodaTurystykaGastronomiaMediaEdukacjaKomunikacjaBezpieczeństwoSportUsługiKulturaProblemyPraca
Extra: MapaPanorama ▪ Wydawnictwa ▪ UE ▪ Galeria
reklama
Warszawa
 
2005-03-31, 10:18
Obłęd po transformacji - premiera w Dramatycznym
Premiera "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" Petra Zelenki w reżyserii Agnieszki Glińskiej odbędzie się w piątek, 1 kwietnia, w Teatrze Dramatycznym m. st. Warszawy.
Przekład Krystyna Krauze, scenografia Agnieszka Zawadowska, kostiumy Magda Maciejewska.
Występują m. in.: Dominika Kluźniak, Agata Kulesza, Małgorzata Kożuchowska, Dominika Ostałowska, Agnieszka Roszkowska, Ewa Żukowska, Waldemar Barwiński, Marcin Dorociński, Krzysztof Dracz, Jan Jankowski, Władysław Kowalski, Miłogost Reczek.

Rozmowa z Agnieszką Glińską przed premierą "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" Petra Zelenki

Rz: Co robić, żeby nie zwariować? Podziela pani zdanie Petra Zelenki, który proponuje, żeby się nie bronić?
AGNIESZKA GLIŃSKA: On raczej radzi, by za wszelką cenę pozostać sobą. W dzisiejszych czasach mamy kłopoty z ustaleniem granic normalności. One się poprzesuwały. Największy niepokój zaczynają budzić normalni, bo nie wiadomo, jakim cudem się uchowali. Ci, co się jeszcze dziwią.

Każdy akt twórczy ma poszerzać wyobrażenie człowieka o świecie i prowadzić go ku nowym horyzontom. Tylko skoro wszystko stanie się dozwolone, gdzie się zatrzymamy?
Szaleństwo u Zelenki nie ma, na szczęście, wymiaru patologicznego. Jest nasze, prawdziwe, zwyczajne i powszednie. Autor wikła nas w sytuacje, w których nie wiemy, kto zwariował: świat czy my? Jednak proponuje, by nie traktować życia jako udręki. Raczej jako wędrówkę, walkę, zmaganie się z przeciwnościami dnia codziennego.

Ludziom o szerokich horyzontach na ogół łatwiej się odnaleźć. Ale co ma robić przeciętny zjadacz chleba?
Zelenka mówi właśnie o takich ludziach. Zwyczajnych. Tkwią w danej sytuacji wcale nie dlatego, że taką drogę obrali, lecz odwrotnie - ona ich tak wykierowała. Bohater "Opowieści... " to typ everymana, zakotwiczonego w XXI wieku. Akcja sztuki rozgrywa się dziś, 16 lat po wstrząsie transformacji. A zatem mówi o ludziach w podobnej, jak my, kondycji. Przylega do rzeczywistości. Najniebezpieczniejsze jest to, że szaleństwu ulegamy, najczęściej o tym nie wiedząc, dzięki perfidnej manipulacji otoczenia. Można starać się żyć po swojemu, choć z równowagą psychiczną zazwyczaj to ma niewiele wspólnego.

Czy fakt, że wystawia pani niemal na wszystkich scenach Warszawy, a także w innych miastach, daje wystarczający komfort psychiczny?
Komfort psychiczny? Rano mam, wieczorem nie, lub odwrotnie. Zdarza mi się wędrować z pomysłem od teatru do teatru, zanim znajdę dlań miejsce. Bywało też, że nieoczekiwanie dostawałam propozycje, które z perspektywy czasu okazały się niezwykle ważne. Nie ma sztywnych reguł - w dużym stopniu kieruję się intuicją. Jestem jednak otwarta na artystyczne podpowiedzi, bo wszystkiego sama nie wymyślę. Jeśli wyczuję możliwość własnego rozwoju, biorę, co niesie los. Generalnie szukam.

Czy intuicji pomaga pani pierwotne, aktorskie wykształcenie? Skąd to poczucie, że warto akurat wystawić Głowackiego, a kiedy indziej Czechowa?
W komunikacji z ludźmi studia aktorskie bywają pomocne. Natomiast szukając nowego tekstu, wciąż zadaję sobie pytania: na jakim jestem etapie życia? Co mam teraz do powiedzenia? Szukam potwierdzenia moich przemyśleń w dziełach klasycznych i współczesnych. Taki płodozmian jest niezbędny. Badam w ten sposób, na ile zmienia się świat i człowiek, a co pozostaje stałe. Czechow jest dla mnie absolutnym punktem odniesienia. Miarą i wyznacznikiem teatru. Jego dramaty w dużo boleśniejszy i mocniejszy sposób dotykają tego, co się dzieje w ludziach niż sztuki współczesne. Te są bowiem na ogół wycinkiem rzeczywistości. I rzadko można w nich dotknąć spraw uniwersalnych.

Zdarza się pani współpracować reżysersko z Władysławem Kowalskim. Odczuwa pani potrzebę konfrontacji właśnie z nim?
Władka poznałam podczas studiów reżyserskich, gdy byłam asystentką w warszawskim Teatrze Powszechnym. Zafascynował mnie świeżością i odwagą myślenia o teatrze. Otworzył mi oczy. Grał w moich "Trzech siostrach", ale też dodawał mi odwagi. Utwierdzał w przekonaniu co do słuszności obranego kierunku. Współtworzył. Dzięki naszemu artystycznemu porozumieniu wyreżyserowaliśmy później wspólnie "Kalekę z Inishmaan" i "Po deszczu". Co ciekawe, my się zarówno zgadzamy, jak różnimy. Ciągle się od niego uczę.

Rozmawiał Janusz R. Kowalczyk




źródło: Rzeczpospolita
Ludzie Fundacji | Wydawca | Informacje prasowe | Ochrona prywatności | Reklama | |
© 2002 Fundacja Promocji m. st. Warszawy Hosted by jHosting.pl - Java Hosting