www.warszawa.plLogin | Usenet | Klub | Linki
Tematy: AdministracjaHistoriaLudzieSpołecznośćGeografiaArchitekturaRozrywkaRozwójPrzyrodaTurystykaGastronomiaMediaEdukacjaKomunikacjaBezpieczeństwoSportUsługiKulturaProblemyPraca
Extra: MapaPanorama ▪ Wydawnictwa ▪ UE ▪ Galeria
reklama
Warszawa
 
2006-02-08, 14:41
Zamykają księgarnię z tradycjami
Wena, żoliborska księgarnia o przedwojennych tradycjach, 9 lutego zostanie zamknięta. Jej właściciele stwierdzili, że w dobie spadku czytelnictwa bardziej opłaca się prowadzić sklep odzieżowy.

Zamykamy, bo od pięciu lat systematycznie spadają nam obroty. W grudniu były o połowę niższe niż rok wcześniej. Nawet najnowszych przygód Harry'ego Pottera sprzedaliśmy tylko kilkanaście sztuk, i to z 10-proc. rabatem - narzekają Janina i Andrzej Fideccy, właściciele Weny przy pl. Wilsona.

Postanowili, że w dwa tygodnie wyremontują lokal i urządzą w nim salon z odzieżą damską. Jutro do księgarni wejdą ostatni klienci. Z wystawy, którą codziennie oglądały tysiące ludzi (księgarnia mieści się przy uczęszczanym przystanku autobusowym w kierunku Śródmieścia, tuż przy otwartej niemal rok temu stacji metra) znikną książki, albumy, poradniki, w większości wydawnicze nowości. Żoliborscy księgarze dbali o to, by być na bieżąco z nowościami. Mieli też wiele pozycji niedostępnych w pobliskim empiku czy innych księgarniach lub antykwariatach mieszczących się przy sąsiedniej ulicy Słowackiego. Inna sprawa, że Wena była księgarnią, w której książki podają sprzedawcy, a dziś czytelnicy są już przyzwyczajeni, że mogą podejść do każdej półki, wziąć do ręki każdą książkę i przekartkować ją, siedząc wygodnie przy kawie.

W ostatnich latach Wena radziła sobie coraz gorzej. Dwa lata temu zajmowana przez nią powierzchnia zmniejszyła się o połowę - obok wprowadził się bank.

Jednak jak to możliwe, by księgarnia w tak świetnym punkcie, który codziennie mijają tysiące przechodniów, nie była w stanie się utrzymać? - Ludzie zaglądali do nas głównie po to, by jedynie przejrzeć książkę lub ogrzać się, czekając na autobus. Kupujących można było policzyć na palcach - twierdzi Andrzej Fidecki.

Anna Krężlewicz, 07-02-2006. Więcej w gazeta.pl

dodał/a: Piotr Kotkowski
źródło: gazeta.pl
Ludzie Fundacji | Wydawca | Informacje prasowe | Ochrona prywatności | Reklama | |
© 2002 Fundacja Promocji m. st. Warszawy Hosted by jHosting.pl - Java Hosting