www.warszawa.plLogin | Usenet | Klub | Linki
Tematy: AdministracjaHistoriaLudzieSpołecznośćGeografiaArchitekturaRozrywkaRozwójPrzyrodaTurystykaGastronomiaMediaEdukacjaKomunikacjaBezpieczeństwoSportUsługiKulturaProblemyPraca
Extra: MapaPanorama ▪ Wydawnictwa ▪ UE ▪ Galeria
reklama
Warszawa
 
2006-02-08, 14:45
Warszawy nie stać na wielki śnieg
Śnieżyca sparaliżowała we wtorek Warszawę. W ogromnych korkach utknęły samochody i autobusy. Sekretarz miasta Mirosław Kochalski stwierdził, że stolica jest za biedna, by lepiej walczyć z śniegiem.

Rano tysiące warszawiaków spóźniły się do pracy lub szkoły. Wszystko przez to, że zaśnieżonymi ulicami można się było poruszać tylko żółwim tempem. Zakorkowana była Puławska od Piaseczna, dlatego ogromny zator utworzył się na jednej z głównych dróg wyjazdowych z Ursynowa - ul. rtm. Pileckiego. Podobnie było w innych rejonach miasta. Korek na Wisłostradzie zaczynał się na wysokości Kępy Potockiej, samochody tkwiły w nim aż do Trasy W-Z. Z Falenicy do centrum jedna z naszych czytelniczek jechała dwie godziny.

Z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem kursowały autobusy. - Aż 80 linii podjeżdżało na przystanek ze sporym poślizgiem. Przynajmniej pół godziny później niż w rozkładzie - informował Igor Krajnow, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego.

Nieco bardziej punktualne były pociągi. - Spóźnienia podmiejskich składów sięgały najwyżej 10-15 minut. Wyjątkiem był pociąg z Warszawy do Skierniewic, który się popsuł. W trasę wyjechał z ponadgodzinnym opóźnieniem - powiedziała nam Donata Nowakowska, rzeczniczka Kolei Mazowieckich.

Rano warszawiacy mieli kłopoty z zamówieniem taksówek. Na ich przyjazd czekali nawet 30-40 minut.

Wielu mieszkańców narzekało, że służby miejskie nie radzą sobie ze śniegiem. - W drodze z Bemowa do centrum tylko raz widziałem trzy solarki. Dlaczego ich jest tak mało? - denerwował się Jakub Sadowski, który zadzwonił do "Gazety".

- Pracujemy już od godz. 5.30 - odpierała Iwona Fryczyńska, rzecznik prasowy Zarządu Oczyszczania Miasta. - Wtedy na miasto wyjechały pługi i zaczęły posypywać ulice solą. Dzięki temu uniknęliśmy gołoledzi.

Marcin Zieliński, śmik, 07-02-2006. Więcej w gazeta.pl

dodał/a: Piotr Kotkowski
źródło: gazeta.pl
Ludzie Fundacji | Wydawca | Informacje prasowe | Ochrona prywatności | Reklama | |
© 2002 Fundacja Promocji m. st. Warszawy Hosted by jHosting.pl - Java Hosting