| 2006-04-13, 10:13 Liberator wylądował w muzeum |
W nowej hali Muzeum Powstania Warszawskiego zawisł kadłub potężnego bombowca. Powstaje tu replika słynnego Liberatora, który latał z pomocą dla walczącej stolicy.
Samolot odtwarza grupa konstruktorów z firmy Delta. To absolwenci Wydziału Lotniczego Politechniki Warszawskiej. Na co dzień budują szybowce. - Gdy dostałem propozycję zbudowania bombowca, myślałem, że to żart - mówi inż. Rafał Mikke, właściciel Delty.
Oferta była poważna. Replikę amerykańskiego samolotu B-24 J Liberator z II wojny światowej zamówiło Muzeum Powstania Warszawskiego. W 1944 r. takie maszyny zrzucały nad Warszawą broń i żywność. Liberator w skali 1:1 ma być gotowy 3 maja. To dzień otwarcia nowej części muzeum w dawnej kotłowni elektrowni tramwajowej. Samolot będzie tu głównym eksponatem. - Chcieli tego sami powstańcy. Dla wielu z nich największymi bohaterami tamtych dni byli lotnicy - tłumaczy dyrektor muzeum Jan Ołdakowski.
Inż. Mikke nigdy nie budował czegoś tak dużego. Długość kadłuba przekracza 20 m, rozpiętość skrzydeł - 33 m. Mimo to zaryzykował. - Szybowiec powstaje w trzy miesiące, a na bombowiec dostałem cztery. To szaleństwo - kręci głową.
Wynajął halę za Piasecznem. Muzeum dostarczyło mu dokumentację Liberatora przywiezioną z USA przez ministra obrony Radosława Sikorskiego. Dane trafiły do komputera, który zaprojektował bryłę samolotu i teraz steruje maszynami wycinającymi elementy bombowca. Kadłub jest już prawie gotowy. Szkielet ze stali i drewna umieszczono na słupach, trzy metry nad posadzką hali. Okładany jest aluminiowymi blachami. Część elementów pochodzi z oryginalnego B-24 J zestrzelonego w połowie sierpnia 1944 r. w Nieszkowicach Wielkich koło Bochni. Maszyna z polską załogą pod dowództwem kapitana Zbigniewa Szostaka przyleciała z południowych Włoch, dokonała zrzutu dla powstańców i wracała do bazy. Po drodze dopadły ją niemieckie myśliwce. Szczątkami bombowca miejscowa ludność obijała komórki.
Odtwarzany samolot nie ma jeszcze skrzydeł, ale i tak jedno z nich trzeba skrócić, bo nie zmieści się w hali. Nie będzie też wielu innych szczegółów. - Nasza wersja jest mocno uproszczona, składa się z 2 tys. części. Oryginał miał 100 tys. - oblicza Rafał Mikke.
We wnętrzu Liberatora zaplanowano małą salę audiowizualną. Koszt budowy wyniesie 420 tys zł.
Tomasz Urzykowski
|