www.warszawa.plLogin | Usenet | Klub | Linki
Tematy: AdministracjaHistoriaLudzieSpołecznośćGeografiaArchitekturaRozrywkaRozwójPrzyrodaTurystykaGastronomiaMediaEdukacjaKomunikacjaBezpieczeństwoSportUsługiKulturaProblemyPraca
Extra: MapaPanorama ▪ Wydawnictwa ▪ UE ▪ Galeria
reklama
Warszawa
 
2006-08-30, 09:01
30 dzień Powstania
30 VIII 1944 środa
Wschód słońca 5.59, zachód 19.45, średnia temperatura powietrza 20 °C, pochmurno, deszcz

---------

Prasa niemiecka doniosła, iż podczas walk ulicznych w Warszawie zginął jeden ze znaczniejszych łotrów hitlerowskich dr Herbert Hummel, wicegubernator Warszawy.

Po południu alianci ogłosili w radio BBC przyznanie przez rząd J. K. M. praw kombatanckich warszawskim oddziałom AK. Do komunikatu Brytyjczycy dołączyli ostrzeżenie skierowane pod adresem Niemców, że będą tak samo traktować żołnierzy Wehrmachtu, jak ci traktują wziętych do niewoli powstańców warszawskich [owe "groźby" były jedynie brytyjskim posunięciem propagandowym i nic praktycznego z nich nie wynikało; jeńcy niemieccy nadal otrzymywali od Anglików czekoladę, a powstańcy warszawscy byli w dalszym ciągu bezkarnie mordowani].

Na Starówce baon "Chrobry I" walczy zawzięcie o utrzymanie ul. Bielańskiej. Wysunięta na przedpole placówka kpt. "Zdana" zostaje dotkliwie zbombardowana. Wielu jej obrońców ginie pod gruzami. Niemcy po zajęciu Szpitala Jana Bożego mordują w jego piwnicach ok. 300 rannych i chorych.

W Śródmieściu również dają się odczuć skutki nalotów. Pod bombami giną obrońcy placówek na Ceglanej, Żelaznej i pl. Grzybowskim.

W nocy wszystkie oddziały staromiejskie przystąpiły do próby przebicia się przez ul. Bielańską i pl. Bankowy w kierunku Śródmieścia-Północ.

W efekcie dużego chaosu panującego na powstańczych tyłach [z ukrycia w piwnicach, na ulice wyległy tysiące cywili, którzy dowiedzieli się o przebiciu], natarcie ruszyło z dużym opóźnieniem - dopiero przed godz. 4:00 - 31 VIII 1944 [świt].
O przesunięciu godziny natarcia nie zdołano powiadomić grupy por. "Piotra" z "Czaty 49", która około godz. 1:00 rozpoczęła nieudany desant kanałowy na pl. Bankowy.


Kapelan Zgrupowania AK „Radosław", ks. Jozef Warszawski „Ojciec Paweł ukrywa relikwie św. Andrzeja Boboli w podziemiach kościoła św Jacka (Freta 10), dzięki czemu udało się je ocalić.

----------------------------

1944 sierpień 30, Warszawa (Stare Miasto).
Raport por. Edwina Rozłubirskiego („Gustawa") o stanie organizacyjnym oddziałów AL na Starówce

Warszawa, dnia 30.VIIL44 r.
Armia Ludowa
Odcinek V

Raport nr 3

Stan ludzi:
Grupa bojowa - 35 osób
Grupa saperska - 38
Stan personalny szpitala - 12
Stan chorych - 31
Stan kuchni - 12
Łączników - 8
Służba bezpieczeństwa - 16 osób

Stan ogólny - 152
osoby plus dowództwo odcinka 5 osób

Stan broni:
5 kb
2 PM
6 krótkich
18 granatów


p.o. dowódcy odcinka
Gustaw, por


Oryginał, maszynopis
AWIH, III/48/1

----------------------------

Królewska 16

Rankiem 30 sierpnia na podwórzu posesji Próżna 14 ksiądz „Czech" (Ludwik Chodzidło) w komży i stule, narzuconych na popielate, drelichowe ubranie, odprawił Mszę przy wyniesionym z mieszkania i przykrytym obrusem stole. Spowiadał i udzielał Komunii Świętej. Uczestniczący w Mszy powstańcy wiedzieli już o ataku, mającym nastąpić tej nocy. Wiadomość ta przeniknęła również do cywilów. Nabożeństwo wprowadziło nastrój skupienia i powagi. Nawet wesoły i skosy do żartów podchorąży „Korda" przyszedł do mamy na śniadanie poważny i skupiony. Przyprowadził ze sobą kolegę, ale rozmowa się nie kleiła. Wrócił po kilku godzinach z puszką pełną masła i prośbą: „Niech mamusia ugotuje chłopakom klusek". Ugotowała pełną miskę i okrasiła surowym masłem. Ciemno już było, gdy przyszedł po raz trzeci, z kolegami. Usiedli przy misce i zjedli wszystkie kluski. A potem „Korda" spojrzał na zegarek. Była dziewiąta trzydzieści matka do śmierci pamiętała tę godzinę), gdy poszli na Królewską 16.

Tego samego dnia po południu podporucznik „Mahomet" z Komendy Głównej AK znalazł się w okolicach ulicy Królewskiej i placu Grzybowskiego. Nieprzypadkowo. „Mahomet" z pewnością znał szczegóły akcji, która miała rozpocząć się w tych okolicach za kilka godzin.

Zbliżała się piąta po południu. Wszedł do domu przy placu Grzybowskim 3/5, graniczącego z kościołem p.w. Wszystkich Świętych, gdyż zauważył, że ktoś się tam kręci. Nie spiesząc się czterech ubranych po cywilnemu mężczyzn opuściło dom, kierując się w stronę kościoła. „Mahomet" obserwował miejsce, gdzie zniknęli mu z oczu. Po kilkunastu minutach wyszli, uginając się pod ciężarem worków narzuconych na plecy. Kiedy „Mahomet" wezwał ich do zatrzymania, wszyscy czterej rzucili się do ucieczki.
Udało mu się zatrzymać jednego, z workiem pełnym butelek czerwonego wina. Podchmielony osobnik przyznał się, że zabrał butelki z piwnicy parafii Wszystkich Świętych i że on i jego koledzy są mieszkańcami domu przy ulicy Pańskiej 18. Przyznał się również do kradzieży materiałów elektrycznych z domu przy placu Grzybowskim 3/5 i obiecał, że wskaże miejsce ich ukrycia.

Udana akcja podporucznika „Mahometa" zgromadziła kilku gapiów. Jednego z nich, st. strzelca „Włodka" z 6 kompanii baonu „Kiliński", „Mahomet" odesłał wraz z zatrzymanym do najbliższego posterunku żandarmerii polowej. Podporucznik „Orlot", dowódca plutonu żandarmerii, ustalił, że zatrzymany nazywa się Aleksander Czyżewski, posiada przy sobie w worku dwanaście butelek wina czerwonego, w tym trzy zbite, po czym podpitego Czyżewskiego zamknął w areszcie. W godzinę później sierżant Bolesław Rasa protokółował zeznanie piei wszego świadka, przesłuchiwanego przez wachmistrza Michała Tkaczyka:

„Nazywam się Anna Machaj, córka Andrzeja i Franciszki [...]. Jestem gospodynią u księdza Gorczycy, który jest proboszczem kościoła Wszystkich Świętych. Dowiedziałam się od Boguckiego, że piwnica należąca do proboszcza jest otwarta i pusta, bez produktów żywnościowych, 50 butelek wina, jednej skrzyni wina i jednej skrzyni koniaku. Kto mógł dokonać kradzieży, tego nie wiem, jak również wartości skradzionych rzeczy nie mogę zapodać, a to z uwagi na to, że wymienione rzeczy należały do księdza proboszcza, który sam o tym zameldować nie może z tego powodu, że jest chory.
Jak jest mi wiadomo, to żołnierze AK zatrzymali tam jakiegoś osobnika na kradzieży, od którego zabrali kilka butelek wina. Jest możliwe, że osobnik ten wraz z innymi mógł dokonać tej kradzieży. Zeznałam wszystko".

Ksiądz jednak poczuł się na tyle dobrze, że wraz z gospodynią sporządził spis skradzionych rzeczy. Zginęły księdzu buty z cholewami, 4 powłoczki, słoniny 3 kg, grochu pół metra, mąki razowej 15 kg, mąki pszennej 10 kg, kaszy 5 kg, kawy 1 kg, mydła 2 kg, beczku 1 kg, cukru 30 kg, wina mszalnego 50 butelek, 1 skrzynia wina i 1 skrzynia koniaku.

Nazajutrz rano podporucznik „Orlot" przesłuchiwał schwytanego na kradzieży Czyżewskiego, który zeznał:
„Nazywam się Czyżewski Aleksander, syn Szczepana i Marii [...].
W dniu wczorajszym pracowałem przy ul. Pańskiej 18 przy tworzeniu barykady przed wejściem do schronu tej posesji od strony pl. Grzybowskiego. Po skończonej pracy poszedłem wraz z moimi znajomymi - Wiśniewskim Władysławem i jego kolegą oraz Przydatkiem, lokatorami domu Pańska 18, do domu przy pl. Grzybowskim 3/5 i tam wykryliśmy rusznikarnię z tajnym wejściem. O rusznikarni tej donieśliśmy władzom wojskowym przy ul. Wielkiej 23 i za to otrzymaliśmy 4 litry wódki i paczkę tytoniu.
Wypiliśmy litr wódki i ja upiłem się tak, że nie wiem, co się ze mną później działo. Nie pamiętam, żebym kradł garderobę, koniaki i wino z piwnicy kościoła Wszystkich Świętych. Do przytomności doszedłem dopiero w dniu dzisiejszym w areszcie. W jaki sposób znalazłem się w nim, tego nie pamiętam".

Tego też dnia żandarmi przyprowadzili do aresztu Wiśniewskiego i Przydatka, dwóch wspólników Czyżewskiego. Czwartego nie znaleziono. Wiśniewski zeznał między innymi:
„W dniu 30 sierpnia w południe wraz z Czyżewskim Aleksandrem, Duszyńskim i Przydatkiem, których imion nie znam, poszedłem do posesji nr 3l5 przy pl. Grzybowskim celem sprawdzenia, czy nie ma tam jakiegoś tajnego wejścia da piwnicy, którym przed kilku dniami wychodził mężczyzna. Widział go Przydatek.
Po wejściu do lokalu, który wyglądał na warsztat ślusarski, zobaczyliśmy prasę i inne przyrządy mechaniczne. Przydatek wskazał miejsce, skąd mniej więcej wychodził mężczyzna, a Czyżewski, znalazłszy klucz do odkręcania śrub, zaczął nim stukać w podłogę. Odkręcił pierwszą z brzegu śrubę i wtedy odpadła 'klapa, stanowiąca wejście do piwnicy. Ja z dwoma kolegami wszedłem tam i zobaczyliśmy części do pistoletów maszynowych. Nic nie wziąwszy wyszliśmy, by dać znać o odkryciu władzom wojskowym. Jaz Przydatkiem poszedłem do domu, a Duszyński i Czyżewski zostali zaangażowani przez jakiegoś oficera AK do przewiezienia akumulatora na ul. Wielką. Tam zameldowali o odkryciu i dostali za to 4 litry wódki. Widziałem później, jak żołnierze AK wynosili te części z piwnicy, ale dokąd, tego nie wiem.
Jeśli chodzi o kradzież garderoby, win i koniaku z piwnicy kościoła Wszystkich Świętych - nic mi nie jest wiadomo. Nie przyznaję się, bym wraz z Czyżewskim, Przydatkiem i Duszyńskim miał kraść te rzeczy i wynosić do siebie do domu. Zakwestionowane u mnie dzisiejszej nocy 3 butelki koniaku i jedna wina pochodzą z zamiany z nieznajomymi osobami, przebywającymi w schronie pod kościołem. Dawałem im kilogram mąki za jedną butelkę".

Przydatek uzupełnił oba zeznania, stwierdzając:
„Około dwa tygodnie temu przebijałem wraz z innymi osobami mur z posesji Pańska 18 w kierunku pl. Grzybowskiego. Będąc zmęczonym, poszedłem do budynku na posesji nr 3/5 przy pl. Grzybowskim, w którym to budynku mieściła się wytwórnia siatek drucianych, i zaglądnąłem do wewnątrz. Zauważyłem, że spod podłogi wychyla się jakiś mężczyzna. Przestraszyłem się, sądząc, że jest to Niemiec, i uciekłem. Ponieważ obecnie nie ma w tamtym kierunku Niemców, postanowiłem pójść sprawdzić, gdzie to może być. Ze mną poszli Wiśniewski, Czyżewski i jeszcze jeden osobnik nieznany mi. Pokazałem im, skąd ten człowiek wychodził. Okazało się, że tam żadnego otworu nie było. Ja potem odszedłem i nie wiem, co się później dalej działo. Nie przyznaję się do brania udziału w kradzieży garderoby, win i koniaku z piwnicy kościoła Wszystkich Świętych. Nic w tej sprawie nie wiem. Zeznałem wszystko".

Na podstawie zeznań podporucznik „Orlot" sporządził raport, w którym napisał m.n.:

„Wszyscy wyżej wymienieni byli również podejrzani o zdekonspirowanie składnicy przyrządów wojskowych, należącej do VI Oddziału Sztabu, i dochodzenie w tej sprawie zostało przesłane do Wyda. II Sztabu Głównego celem rozpracowania. Wydz. II przekazał ich z powrotem do dyspozycji tutejszej żandarmerii.
Dowody rzeczowe w postaci butelek wina i koniaku były zdeponowane w magazynie tutejszego plutonu, lecz wskutek Demolowania pokoju od wybuchłego w pobliżu pocisku artyleryjskiego uległy zniszczeniu.
Orlot ppor.",

po czym przekazał wszystkich trzech podejrzanych o dokonane kradzieży do dyspozycji „Lambdy", prokuratora Wojskowego Sądu Specjalnego. Nie zachował się niestety wyrok i dalsze losy ślusarza Czyżewskiego, posadzkarza Wiśniewskiego i piekarza Przydatka pozostają nie wyjaśnione. Za kradzież, której się dopuścili, groziła kara śmierci. Obciążało ich także zdekonspirowanie montowni pistoletów maszynowych. Istniała ona ad jesieni 1943 roku w warsztacie Franciszka Makowieckiego - podporucznika „Mahometa", produkującego siatki ogrodzeniowe. Uruchomił ją Wacław Zawrotny, ps. „Błyskawica".

Przy placu Grzybowskim montowano pistolety z części dostarczanych m.in. przez zakład inż. Czajkowskiego z ulicy Leszno (lufy) i warsztat Józefa Majchrzaka z Ząbkowskiej na Pradze. W piwnicy - montowni Makowieckiego, sięgającej aż pod plac Grzybowski, urządzona była strzelnica. Zmontowaną broń przestrzeliwano w momencie, gdy brukowanym placem przejeżdżały ciężkie pojazdy. Według oceny „Roberta" z Szefostwa Uzbrojenia Komendy Głównej Armii Krajowej, do wybuchu Powstania przy placu Grzybowskim 3/5 zmontowano ok. 10 000 pistoletów maszynowych 88 [Zmontowano ich znacznie mniej, najwyżej kilkaset sztuk - przyp. Maciej Kledzik],


W kilka godzin po tym, jak podporucznik „Mahomet" schwytał złodzieja księżego wina i koniaku, z gmachu PKO przy ulicy Świętokrzyskiej, miejsca postoju Komendanta i Sztabu Komendy Głównej AK, (o czym niewiele osób wiedziało), wyszło kilku mężczyzn - jeden z nich był w mundurze - ubezpieczanych przez czterech doskonale uzbrojonych podchorążych. Doszli przez Bagno do Próżnej 14, gzie z należnymi im honorami przyjęci zostali przez porucznika „Romańskiego". Prowadzeni przez podchorążego „Rybitwę", przeszli przebitymi piwnicami do domu przy Próżnej 8, następnie przez ogródek do barykady, wzmocnionej poprzedniego dnia przez jeńców, a po jej minięciu - do sali restauracyjnej, gdzie teraz mieścił się punkt sanitarny. Sanitariuszka „Soból" po raz pierwszy zobaczyła wtedy generała „Bora". Rozmawiał on przez chwilę z podchorążym „Paprzycą", po czym cały sztab przeszedł na drugie piętro, do klasy z oknami wychodzącymi na Ogród Saski i plac Bankowy. Otwory okienne zabudowane zostały ławkami i workami z piaskiem. Generał „Bór" z podpułkownikiem „Radwanem", majorem „Zagończykiem" i oficerami pozostali tu przez całą noc, do przedpołudnia następnego dnia, 31 sierpnia.

---------------------------------



Źródła:

Maciej Kledzik, "Królewska 16", Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.

Antoni Przygoński, "Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim", Książka i Wiedza, Warszawa 1970

Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003

Witryna Internetowa:
http://www.whatfor.prv.pl



dodał/a: Michał Pawlik
Ludzie Fundacji | Wydawca | Informacje prasowe | Ochrona prywatności | Reklama | |
© 2002 Fundacja Promocji m. st. Warszawy Hosted by jHosting.pl - Java Hosting